Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Ranagoiłasiędługo,paskudziłasię,ropiała.Dziś
pewniedoktorprzepisałbyjakiśantybiotyk,dałzastrzyk
ipokrzyku.Wtedyjednakdługogorączkowałam,byłam
osłabiona.Musiałamleżećpodpierzyną,matkazmieniała
opatrunkinazranionymramieniu,przykładałaplastry
cebuli,kazałapićgorącąwodę,boniemiałyśmykawy.
Bałamsię,żeumrę.Annanachwilępodniosłagłowę.
Nigdywcześniejniemyślałam,żenam,dziewczętom,
możesięcośstać.PogodziłamsięześmierciąHelmuta
iGeorga,aleonichzawszemyślałam,żewalcząc,byli
szczególnienarażeninato,żemogązginąć.Kiedymrozy
nakilkadniodpuściły,mójstansiępoprawił,gorączka
spadła,siłypowolizaczęływracać.Wtedycorazczęściej
myślałamomłodymżołnierzu,któryuratowałmiżycie.
Głowiłamsię,jakmogłabymmupodziękowaćzato,
codlamniezrobił,jednakniemiałamodwagipowiedzieć
tegomatce.Pewnegorankapostanowiłam,żewymknę
sięzdomuipójdęwstronęKobułt
,
tomożespotkam
gowlesie.Wcalenieprzyszłomidogłowy,żenarażam
sięnaniebezpieczeństwozgwałceniaczyutratyżycia.
Byłammłodainaiwna.Tegodniawstałamwczesnym
rankiem,kiedymatkajeszczespała.Ubrałamsię
pocichutkuwspodnie,założyłamstarykożuchojca,
nagłowęnaciągnęłammęskączapkęiwyszłamzdomu.
Myślałam,żestrójuchronimnieodzłaipodłościcałego
ówczesnegoświata.
Nadworzezaczęłosięrozwidniać.Śniegpokrywałcałą
połaćziemi.Jegobiel,czystailśniąca,dobólu
oślepiaławzrok.
Tużzanaszymdomemlekkorysowałasiędroga
prowadzącadoKobułt.
Całabyłazasypanabiałympyłem,którypotygodniach
zalegania,zdążyłprzeistoczyćsięwtwardą,ubitą
skorupę.Postanowiłamjaknajprędzejdotrzećdolasu,
abyświerkiukryłymnieprzedwzrokiempotencjalnego
wroga.
Brnącwśniegu,czułamstrach,alejednocześniejakieś
niezdrowepodniecenie.Byłampewna,żespotkamgdzieś
podrodzetegomłodegożołnierza,tylkoniemiałam