Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
awszedłszymiędzyludzi,poczułemnaglenieprzepartą
pokusę,żebycochwilęgodotykać.Przesuwałem
blokadędoprzodu–ipyk!nóżsięotwierał;dotyłu
–ipyk!znówsięzamykał.Zakręciłomisięwgłowie.
Jestembogiemśmierci!Mamnieograniczonąwładzę,
tojadecydujęożyciuiśmiercitychprzechodniów,
którzy–skłonniwierzyć,żeświatwciążidzieswoim
torem–niebędąumielizrozumiećabsurdutejtragedii,
któraspadnienanichjakgromzjasnegonieba.Ale
stopniowozacząłmiwracaćspokój.Muszęwybrać
ofiarę.Takjest,muszędokonaćwyboru.Byłemzdania,
żepowinienemzabićkogoś,ktojesttegowart.Nikt
ztychludzisięnienadawał.Ażzobaczyłem
nadchodzącegomłodegoczłowieka(amożebył
wśrednimwieku,trudnotorozgraniczyć),
przeczesującegowłosyjednorazowymhotelowym
grzebieniem.Miałjakieśmetrosiemdziesiątwzrostu,
wielkieskórzanebuty,wąskiespodnieiobcisłączarną
koszulę.Byłtrochęzachudyitakwąskiwramionach,
żewyglądałotodziwacznie,niewpływałojednak
najegoświetnąsamoocenę.Szedłwielkimikrokami,
wynioślemijającprzechodniów.Pomyślałem,żepewnie
jeszczewczorajniemiałcozesobązrobić,adziśrano
dostałtelefonoawansieiodtądbędziemiałwbiurze
własnypokój.
Mijającsięznim,usłyszałem,jakradośnieśmieje
sięwtelefonipomyślałem:„Jacięzabiłem,tylkootym
niewiesz”.
Popowrociedodomuwziąłemobcęgi,chwyciłem
nimitkwiącywzamkuułamekkluczaiusiłowałem