Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ozdrowiuisile.Niepochodziłazbogatejrodziny,ale
przypuszczam,żematkazapewniałajejposiłkizgodne
zestandardamibogaczy.Wtejchwilijednakjej
zdrowieiurodabudziłytymwiększyżal,jakwtedy,gdy
widząckogośpięknego,myślimy:„Nawetktośtakimusi
umrzeć”.Wlekkiejpanicewybiegłemjejnaprzeciw.
Niejestjeszczezapóźno?spytała.
Tobezznaczeniaodparłem.
Rozchorowałamswyjaśniła.
Nojasne,pomyślałem.Oczywiście.Jakmogłemsię
takcodoniejpomylić?Ktośtakijakonanigdynie
zostawiłbynalodzienieszczęśliwegokolegi.
Jednocześnieogarnęłomniepoczuciewiny.Mamprzed
sobąkogośsłabszego,niezdolnegodoobrony.Jestem
tchórzem.Aleinnygłoswemniepowiedział:„Tonie
całkiemjesttak”.
Czemujesteśwczapce?spytała.
Botojestczęśćhistoriiodrzekłem.
Cotakiego?
Towłaśniejestczęśćhistoriipowtórzyłem.
Czułemnarastającezdenerwowanie.Chciałem,żeby
schodyprowadzącenasnapiętro,wydłużyłysię
wnieskończoność,alebyłoichprzednamicorazmniej.
Tonicpowiedziałem,żebyukoićswójniepokój.
Tonictakiego.
Jaktonic?Przecieżtookropnasprawa.
Widząc,jakniechętniepowłóczęnogami,dodała:
Niebójsię.Niemasięczegobać.
Szłaprzedemną,więczatrzymałasięnachwilę,