Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
żebynamniepoczekać.Wtejchwilibezruchu
przysłoniłaoczyręką,podniosłagłowęispojrzała
wprzerażająconiebieskie,pozbawionenawetstrzępu
obłokówniebo.Słoneczneświatłogorejącym
płomieniempadłonajejtwarzgładkąjakkość
słoniowa.Cykadymilczały.Wpogodnymuśmiechu
pokazałalśniące,białe,równiutkiezęby.Płatkijejnosa,
takdelikatne,żeniemalprzezroczyste,poruszałysię
leciutkoprzyspokojnymoddechu,taksamojak
obojczykiupodstawydługiejismukłejszyi.Chciałem
wrzasnąć,żebysięstądwynosiła,żebysięstąd
zabierałajaknajdalej.Poczułemnienawiśćdojejmatki
–taksiętroszczyocórkę,wszędziezaniąchodzi,jak
mogłająwychowaćnataknaiwną,żebytakodrazu
ibezzastanowieniakomuśuwierzyć?!
Kiedystanęliśmyjużprzeddrzwiami,spytała:
–Ztwojąciotkątrudnosięrozmawia?
–Mlekosięjużrozlało–powiedziałem.–Stałosię.
Powiedziałemtochybadosiebiesamego.Minąłem
jąiuchyliłemdrzwi.Gdyweszła,wyraźniezaskoczyła
jąpanującawśrodkuciemność.Zapaliłemświatło
izamknąłemobydwojedrzwi.Zdjąłemczapkę,aona
wyciągnęłarękę,wskazującpalcemmojąnowąfryzurę,
comiałozastąpićokrzyk„Ostrzygłeśsię!”,apotem
szepnęłaniespokojnie:
–Ciotkajestwpokoju?
Zamknęłaoczyichybapowtarzałacośsobie
wmyślach.Możeprzygotowałasobiewdomuprzemowę
obliczonąnaprzekonanieciotki.
–Tak.Śpi–odpowiedziałem.