Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
nauczelnię.
–Zrobiękawęiśniadanie.
–Kochamcię,wiesz?
–Ta,jasne.Kiedyśsięodwdzięczysz.
Sandrawstała.Oczywiściebyłaprzygotowananazajęciawcałej
okazałości.Białe,dopasowanespodnieopinałyzgrabnenogi,
akolorowalekkabluzkakuszącozasłaniałaidealnewcięciewtalii.
PoszybkimprysznicuijeszczeszybszymmakijażuLuizaznalazła
sięwkuchni,popijającgorącą,aromatycznąkawę.Zerknęławokno,
gdziesłońcepróbowałoprzebićsięprzezciemnechmury,cojakiśczas
posyłającdopomieszczenianieśmiałepromienie.
–Mmm,tosty.Zserem.
Jejbrzuchzdecydowanietęskniłzaposiłkiem.
–Jedz,niemarudź.Musimyzarazwychodzić.Pierwszydzień
ostatniegoroku.–Sandraklasnęławdłonie.–Musimypozostawić
posobiepamiątkę,żebywszyscynaszapamiętali.
–Ciebieitakkażdyzapamięta.
Luizamiałarację.UrodaSandrydoprowadzaławszystkie
dziewczynydokompleksów,akażdyfacetbyłgotówskoczyćzanią
wogień.Niezapominającociepłym,serdecznymusposobieniu
wpołączeniuzwalecznościąitroskąonajbliższych–efektmurowany.
Chociażniekażdyjestidealny,mimodobrychcechwykorzystywała
swojeatutydoosiąganiacelów.Różnychcelów.Nie,żebyLuiza
interesowałasiężyciemseksualnymprzyjaciółki.No,możetrochę.
Poprostukażdyfacetbyłjejikonieckropka.
–Mnietak.–Skierowałananiągroźnywzrok.Łyżeczka,którą
mieszałakawę,wystrzeliławstronęLuizy.–Ciebie?Niekoniecznie.
–Dokładniewiesz,żeminatymniezależy.
–Ale…
–Żadnychale.Idziemy?Musimydojechaćnauczelnię.