Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Pójdzieszdzisiajdoniegoimupowiesz.Ujęłatwarz
przyjaciółkiwdłonie,zieloneoczybłyszczałyodłez.Iniewierzę,
żecięodrzuci.To…wskazaładelikatnymruchemgłowynajej
brzuchjestcud.Nigdydotejporyniesłyszanoowspółpracyobu
stron,acodopierooromansie.Towogólenigdynieprzychodziło
nikomudogłowy.Wiesz,żeniejesttofizyczniemożliwe.Tojestcud.
Maszwsobiecud.
Cud,którykażdybędziechciałzdobyćdowłasnychcelówalbo
zabić.Weronikazamknęłaoczy.Przecieżonabędzietaka
potężna…
Ona?Sarapopatrzyłanaprzyjaciółkęzdziwiona.Jaktoona?
Przecieżtoczwartytydzień.
Mamwizje.
Powtórz.
Odkądjestemwciąży,mamwizje.Iwieszdokładnie,żenie
moje.
Jaktomożliwe?
TrzaskgałęziobudziłinstynktSary,któraodwróciłasię
gwałtownie,zasłaniającprzyjaciółkęwłasnymciałem.Poczuła,jak
Weronikaodwracasięplecami,chroniąctyłyswojejpartnerki,jednak
kobietawiedziała,żejedynezagrożenieczaisięprzednią.
Patrzyłanawysokiegomężczyznęubranegowczarneskóry,
uśmiechającegosiępaskudniewichkierunku.Otaczająceichdrzewa
zasłaniaływidokciekawskichoczunascenęinadługiesztylety
znajdującesięwmasywnychdłoniachintruza.Kobietabyławściekła,
żezeszłyzgłównejalejki.Wśródludzibyłybyowiele
bezpieczniejsze.
Niepowinnaśjejbronić.Głosmiałrównieokropnyjak
uśmiech.Wynaturzeniewjejcieleniemożeujrzećświatła
dziennego.