Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
go,przykładającdoporęczyodschodów,irzuciłempod
nogi.
–Widziałem,żeLeonardcięwkurwia–zacząłShade,
ajaspojrzałempochwilinapiętro,naktórymstałten
lizus,którymniewcześniejzaczepił.–Całkiemsprytny
zniegokutas.Powiniensamsobiewalnąćkulkęwłeb.
Pocałymkomisariaciechodziiotobieopowiada.Mówi,
żejesteśprokuratoremtylkozewzględunanazwisko.
Wiesz,jakiemaszuniegopseudo?
–Jakie?
–Młodyłebek.
–Ładne–odparłem.–Takiegojeszczeniesłyszałem,
atrochęichbyło.Mniejszaztym,niemamzadużo
czasu.Muszęuśpićdziecko,awcześniejdaćmujeść.
Ostatniomarudzi.
–Ząbkuje?–spytał.
–Tak.Dziękitemuprocesowijamamoślinioneteczki
inotatki.Zobaczymysięwponiedziałek–rzuciłem
wstronęShade’a,robiąckrokdoprzodu.Zatrzymałem
sięjednakiodwróciłemdofunkcjonariusza.–Aha,Shade.
Chciałbymzająćsiętymsam.Todlamnieważna
sprawa.
Uniósłręcewgeścieobronnymiłagodniesię
uśmiechnął.
–Todlategopociebiezadzwoniliśmy,zamiast
poprokuratoradyżurnego.Tyzajmieszsiętymlepiej.Jak
namłodegołebka–dodałzłośliwiej,poszerzającuśmiech.
Odwróciłemgłowęiwywróciłemoczami,aleShade
niemógłjużtegozobaczyć.