Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Albotojakiścovid–dodawaliinni.
Trudnobyłopodejrzewać,żemogłobychodzićocoś
innego.PrzecieżMamazawszebyłaokazemzdrowia,
zawszebyłaaktywna.Kijkitrekkingowestałysięjej
towarzyszami,jejogromnąpasją,kiedyprzeszła
naemeryturę.Dostałajenaswojesześćdziesiątedrugie
urodzinyiodtamtejporynieodstępowałaichnakrok.
Kiedyinnekobietywjejwiekujeszczespały,Mamabyła
jużnatrasie–wsłońcu,deszczu,niezależnieodpory
roku.Czasamipożyczałamkijkitatyipróbowałam
dotrzymaćjejkroku.Towcaleniebyłołatwe.Mamaszła
szybko,ajejoczybłyszczały.Ileżtorazyczłapałamzanią
bezsiły.Najczęściejjednakwtedyrozmawiałyśmy.
Gawędziłyśmyowszystkimioniczym–ofacetach,
ocodziennychsprawach,otym,coczytałaostatnio.
–Słuchaj–powiedziałapewnegorazu,kiedyszłyśmy
bocznąuliczką–zawszemusiszpamiętać,żejesteśsilna.
Żemaszsiłę,którejinnimogątylkocizazdrościć.Inie
pozwól,żebyktokolwiekcięzniszczył.
Teraz,kiedywspominamtewydarzenia,terozmowy,
uśmiechamsięprzezłzy.Tednibyłydarem,którego
wartościchybaniedoceniłamwłaściwie,ażdochwili,gdy
naglewszystkorozmyłosięwprzeszłości.
W
Wtymsamymdniumiałamwyjechaćnakoncert
izytaMamyulekarzabyłazaplanowananaczwartek.
doWarszawyzMartą,mojąprzyjaciółką.
–Mamo,napewnomamjechać?–zapytałam
niepewnie.