Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
natarasie,abypooddychaćpowietrzempełnym
poburzowejświeżości,paniBognanistąd,nizowąd
oznajmiła,żezaprosiłakrewnych.
–Jakichkrewnych?–Antonibardzosięstarał,abytonie
zabrzmiałojakpretensja.
Niemiałprzecieżprawamiećpretensji.Zatoonamiała
prawozapraszać,kogojejsiężywniepodobało.Tylko
czasemlubiłsobiewyobrażać,żenaradzająsięnad
takimisprawami.
–WnuczkimojejsiostryMaryli.Pamiętaszjemoże?
Byłytukiedyś,razjeden.Marylkamiaławtedytaki
pomysł,byznówscementowaćrodzinę.Słomianyzapał,
jaktoona.
–Pamiętam–mruknął.–MonisiaiAla?
–Ada–poprawiłagopaniBogna.–Cóż,pamięćwciąż
masznienajgorszą.Tobyłoprzecieżjakieśtrzydzieścilat
temu.
Zamyślilisięoboje,szukającwspomnieńztychkilku
dni,kiedydwieruchliwejakżywesrebrodziewczynki
biegałypoogrodziewMiłosnej.Wówczasjeszcze
wedworkubyłhotel.
–Ada…Takacichaczarnulka–przypomniałsobie
Antoni.–Przywiozłazesobąjakąśksiążkędladzieci…
Poduszka
.
Gadającapoduszka
?
Śpiącapoduszka
?
–Niemampojęcia,jakatobyłapoduszka–roześmiała
siępaniBogna.–Będzieszmiałokazjęzapytać.
Zaprosiłamjenaurodziny.
–Czyje?–zapytałgłupio.
Wnocy,niemogączasnąć,ażsiępostukałpalcem
wczoło.Jakmógłzadaćtakidiotycznepytanie?!Pamiętał
przecież,żewlipcudziedziczkaskończyosiemdziesiątlat.
Ajednakwpierwszejchwili,gdypadłytesłowa,głupio
pomyślał,żechodziourodzinyktórejśzdziewczynek.
Wszystkoprzezto,żepaniBognanieświętowała
własnych.Nigdy.Wręczzabraniałamukupowaniachoćby
drobnychprezentów,agdyrazjedynyzłamałtenzakaz