Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
jużzajęte.
Podporucznikzerknąłrazjeszczenakobietęwsukni,
uśmiechnąłsięprzytymsmutno,jakbychciałwniej
wyzwolićwyrzutysumienia.
Pięknepaniepozwolą,żesięprzedstawię.Kiedy
nieznajomysięukłonił,odwłosówodbiłysięświetlne
refleksy.DyrektorLeonZalewski!Nawetniepatrzył
nastojącegowciążobokLorenca,jakbytenbył
lokajem,naktóregoniezwracasięuwagi.Pan
tujeszczejest?
Typomarszczonychujustaregorabina!wrzasnął
podporucznikwmyślach.Miałochotęwyrżnąćrywala
wpysk,szybkosięjednakopanował.Wiedział,
żejakakolwiekawanturamogłabyprzyciągnąćuwagę,
ategoprzecieżmusiałunikaćjakdiabełświęconej
wody.Pozatym,poupokorzeniuzestronypięknych
damniemiałjużczegotutajszukać.
Zrobiłwtyłzwrotiwyszedłzrestauracji.Zaraz
potemzauważyłnadjeżdżającytramwaj.Wpierwszej
chwilichciałdoniegowskoczyć,alezrezygnował.
Spacerbędzielepszynaurażonądumę...
Ruszyłtrotuarem,przyglądającsięzzazdrością
mijanymparomtrzymającymsiępodręce
iobdarzającymsięczułościami.Jakaszkoda,żenie
mógłsiętutajpokazaćwmundurze!
Szedłwolno,krokzakrokiem,niebyłomuśpieszno
dopokoju,wktórymchrapalijużpewnieobaj
współlokatorzy.
Tawczarnejsuknibyłapiękna...Przedoczami
stanęłamudamazrestauracji.Gdybyniejej
wyszczekanatowarzyszka,możecośbyztegobyło?
Miałwrażenie,żezaintrygowałiktowie,jak
potoczyłybysięlosytejznajomości,jeślibymiał