Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
przedkomplementem,aleIzakręcigłową.
−Acotozaróżnica?Lubisztenciuch,świetnie
natobiewygląda,więcczegowięcejchcieć?Patrz!–
Machawstronęokna.–Tatrywidaćstądcodzieńijakoś
sięnienudzą,prawda?
Mówitakdelikatnie,żetrudnobyłobytowziąć
zaprzytykdosiebie.Jejsłowasąraczejłagodnym
nakierowaniemuwagiczłowiekawdobrąstronę.Wiem,
żezIzyśmiejąsiętutajwszkole.Główniedlatego,
żepomimoprawiepięćdziesięciulatubierasięjak
nastolatka,aniemalcałkiemsiwewłosyzawadiacko
upinawkońskiogonlubsplatawwarkocz,któryzwiesza
siędopasa.Niektórzymówiąnanią„przebudzona”.
Oczywiściezodpowiedniądawkąsarkazmu.Jejjednak
zdajesiętoaniniedotyczyć,aniniedotykać.Jednakowo
miłouśmiechasiędolekceważącychjąosób,jakido
tych,którzybardzojąlubią.Tak.Izamawsobiejakąś
świetlistośćimożedlategojejklasajestnajgrzeczniejsza
inajfajniejszawszkole.
Patrzęzaoknoichcemisięśmiać.GrzebieńTatrwidzę
porazpierwszy,odkądtupracuję.Czyliprzezsześćlat
mojejuwadzeumykałtakifakt.Awkońcuwidokgór
zokolicKrakowaniejesttakoczywisty,prawda?Łapię
wzrokIzy,którauśmiechasiędomnie.Obiewiemy,
żezrozumiałamtęlekcję,choćprzyjaciółkanapewnonie
użyłabytakiegonazewnictwa.Towłaśniejest
niesamowite,żeodIzymożnasięwielenauczyćinie
wstydzićsięwcześniejszejniewiedzyczybraku
umiejętności.
Uśmiechamsiędoprzyjaciółkiirównozdzwonkiem
wychodzęnakorytarz.Wdrzwiachzderzamsię
zTomaszemzsiódmeja.
−Dzieńdobry.–Chłopakjesttakzasapany,
żezastanawiamsię,corobiłnalekcji,jeśliniebyłtowf.–