Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Rozdział2
Janka,Czesław.
Marzec1965
OczywiścienieopowiadamtegowszystkiegoJance,boby
chybazasnęła.Wkońcunietakwyglądająpierwsze
randkidwadzieścialatpowojnie.Coinnego,gdybyśmy
spotkalisięwtysiącdziewięćsetczterdziestympiątym
roku,czterdziestymszóstym.Terazwojnatohistoria.Dla
niektórychtaka,októrejchcesięjaknajszybciej
zapomnieć.
Tadeuszowisięnieudało.Idlategowisinażyrandolu,
chybażegojużłapiduchyodcięlizmilicją.Więctym
bardziejtrzebazapomniećotym,cobyłoiczegonie
było.
Mówięjejtylko,żeśmysięrazemsposobilidowalki.
Żeśmybyligotowi,zwarci,silni.Wbraterstwieisłużbie.
Dlaojczyzny.
Niemówię,żewiedziałemjuż,jakTadeuszsposobisię
dośmierci.Jakswojeżycieprzetraca,przepija,marnuje
iwtoaleciespuszczaprzyciskiemwprostnarurze,
nowoczesnymwynalazkieminżynierskim,który
niebawemzastąpispłuczkinałańcuszku.
Jankazaczynaziewać.Ładnieziewa,takdelikatnie,
rękąustazasłania,maładneszczupłedłonie.Więc
jeszczeszybkonakoniecrzucam,żejesteśmyprawie
bliźniakami.
Jakto?ożywiasię.Jestjużwwiekubalzakowskim,
kobietywtymwiekuodzieciachzawszechętne
posłuchać,jakbyimcośodtegobuzowało,energii
imdodawało,odmładzałojejakkremyparyskieunas
whandluniedostępne.
Kiedymojejmamiezbliżałosięrozwiązanie,ojciec
posłałpoakuszerkę.Przybiegłazziajana,alepomyliła