Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Awiesz,żemydziśmamyurodziny,tyija?Pierwszy
sierpniaprzecież!–mówiTadekwdrodzepowrotnej.Mija
nasakuratniemieckaciężarówka,więcnachwilę
milkniemy.AleNiemcówjakbymniejwmieściebyło,
patrolutojużzedwadniniewidziałem.
–Toniemieckizwyczaj,urodziny.ImieninysąwPolsce
ważniejsze–oburzamsięświętymoburzeniemmojego
ojca.
–Dobra,jeszczeniejedneurodzinyprzednami.
Dokładnietychwspólnychurodzinmamyprzedsobą
jeszczedziewiętnaście.Niejednebędziemyrazem
świętowali,nierazsięwspólnieupijemy,apotemtojuż
Tadekbędziesięupijałnietylkozokazjiurodzininaulicy
będziemysięomijaliszerokimłukiem.
Naraziewracamydodomu,mamawychodzizkuchni
idajemilistęsprawunków,możecośudasiękupić
naŻoliborzuOficerskimalbonaMarymoncie.Kapustę
kiszoną,bonaodpornośćdobra,chlebakomiśnego,
razowca,mąki.Biegamtakposklepikach,bazarkach,
wracamdodomupotrzeciej.Rzucammamie,
cozdobyłem,portmonetkęzpieniędzmiisłyszęprzez
oknoAntkaPiekutoszczaka.
–Hej,Mysikrólik!
Zbiegamposchodachjakoszalały.
–Jacięchromolę,niewołajmniepseudonimem!
–Cosiętakżołądkujesz,Czesiek?Ladadzieńszkopów
wykopiemyzWarszawyisetepseudonimynadrzwiach
będziemymoglinapisaćkolewizytówki–śmiejesię
Piekutoszczak.–TojestFelek,znaciesię,nie?
Pseudonimuciniemogępodać,boArmiaKrajowa
zabrania,wmordękopana.
Piekutoszczakmrugaokiemidajemikuksańca.Zbiega
teżTadzioiidziemynadWisłę,posłuchaćfrontu