Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
samymtrochęoszukującciotkowypług.Todlategosekretarkaodrazu
zapałaładoniejniechęciąijaktylkoDanutazapytałaokierownika,
oznajmiła,że„wyszedł,ajakwróci,tobędzie,trzebasepoczekać”.
–Czypankierownikmożejużwrócił?–zapytałaDanutazlekkim
uśmiechem.
–Wrócił,aletakzmarszupaninieprzyjmie.Toniefabryka
gwoździ–burknęłasekretarka.
Oczywiście,żetoniefabrykagwoździ,tymałasuko,pomyślała
Danuta.Gdybytobyłinteresprywatny,torobotaażbyfurczała,atak
kasęwypłacawambudżetówka,więcmożeciesiędowoliopierdalać,
mieszająckawęodranadowieczora.
–Tojajużpozwolęsobietutajpoczekać–zaszczebiotała,siadając
nakrześlepodścianą.
Podługiejchwili,którąDanutawykorzystałanasprawdzenie
pocztywtelefonie,sekretarkawkońcuzsapnięciemsięgnęła
posłuchawkę.
–Paniekierowniku,jesttapani.
„Ta”niezostałowymówione,alewręczwyplutenablatbiurka.
Sekretarkawysłuchałaodpowiedziiodłożyłasłuchawkę,poczymbez
słowawskazaładrzwiniedbałymskinieniemgłowy.Danutawstała
iweszładogabinetu.
Siedzącyzabiurkiemkierownikodrazupodniósłsięnajejwidok.
Pomieszczeniemiałorówniepodłycharaktercosekretarka.Dwa
przepełnionesegregatoramioszkloneregały,biurkoudająceantyk,
awkącieuschniętyfilodendron.Wokniefirankapożółkła
odpapierosowegodymu.Starszypanpracowałkiedyśzjejojcem
wPaństwowymGospodarstwieRolnymwMysiadle.Kierownikpotem
poszedłnaswojeichciałrozkręcićwłasnybizneszkwiatami,ale
gównoztegowyszło.Dlategoterazjeździgównianym
samo
cho
dem,pomyślałaDanuta.Zuśmiechemwyciągnęłarękę
iprzybrałaswójnajbardziejuwodzicielskiwyraztwarzy.
–DanutaWojnarowicz,miłomi.
–PrzemysławFornalski,bardzomiprzyjemnie–mężczyzna
ucałowałszarmanckorękęDanuty.–Proszębardzo.Proszęsiadać.
Zajęlimiejscanaprzeciwsiebie,aFornalskiprzywołałnatwarz
jowialny,radosnyuśmiech.Danutamogłamusięterazprzyjrzeć
zbliska.Mógłmiećokołosześćdziesięciupięciulat,więcniedługo
czekałagoemerytura.Miałznacznąnadwagę,obwisłepoliczkibyły
poszatkowanedrobnąsieciąfioletowychżyłek,cozdradzało
skłonnościdopicia.