Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Prolog
1.
Katowiceztejwysokościiotejporzewyglądająnaprawdę
nie
źle,pomyślał,patrzącnarozświetlonewdolerondo
icharakterystycznąsylwetkęSpodka.Zbarunadwudziestym
siódmympiętrzerozciągałasięnocnapanoramaśląskiegomiasta,którą
obojesiędelektowali,siedzącprzystolikuprzysamejszybie.Wrócił
myślamidorzeczywistości.
–Więcjeślichodziomiłość,możnająmiećwdwóchodsłonach
–mówiłaspokojnie,alejejtwarzotoczonaburząlokówpodskakiwała
energicznie.–Albonapoczątkujestwielkiwybuch,którygaśnie
równiegwałtownie,jaksiępojawił,albomały,delikatnieżarzącysię
węgielek.Gdyjednakwmiarętrwaniakolejnychlatzadbaćoten
drugi,tomożnarozniecićsilnypłomień,którybędziesiępaliłcałymi
latami.
Niemiałżadnychwątpliwości,cochciałamuwtensposób
przekazać.Tenwybuch,którygwałtowniezniknął,tomiałbyćon,
asilnypłomieńzmałegowęglatoniktinnyjakjejmąż,zktórym
madwójkędzieci.Najchętniejspytałbyją,cowtakimrazietutajrobi,
alewtedywszystkobyzepsuł.
–Napijemysięjeszczewina?
–Chętnie–uśmiechnęłasię,patrzącmuwoczy.
Godnieporzucilitematirozpoczęlizwyczajnąrozmowę,jaką
milionyparprowadząpodczaswspólnychkolacji.Onopowiadał
anegdoty,próbowałjąrozśmieszyć,aonaprzytychsłabszych
wyginałaustawuśmiechu,abyniesprawićmuprzykrości.Wszystko
składałosięniemalidealnie.Onnazajutrzwylatywał,alenatęnoc
miałpokójwhotelu,któryznajdowałsięwtymsamymbudynku.Ona
zkoleimiaławolne,bojejmążpojechałnaweekenddowujka,który
mieszkałpodWarszawąijakostarykawalerwprostprzepadałzaich
dziećmi.Wyjątkowoudanyzbiegokoliczności!Amożenie?
Kilkagodzinpóźniejsiedziałnagonabrzegułóżkaizdyszany
wpatrywałsięwpanoramęzaoknem,którąrozświetlałowschodzące
słońce.Mimożespędziliwpokojuhotelowymponadpięćgodzin,nie
zmrużylioka.Odwróciłsięispojrzałnanią.Leżałanaplecach,anajej