Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
sprawiającwrażeniechaosu.
Znówwracamdosalonu.NigdzieniewidzęaniAlka,ani
Anety.Patrzęprzezbalkonoweoknonapodwórko.Zaczął
padaćdeszcz,więcraczejniewyszlinazewnątrz.Chyba
narazienicizplanówpograniawpiłkę.Możezamiast
tego,jakskończymyzabawęwchowanego,poukładamy
klocki?,zastanawiamsię.Mamyjeszczenieposkładaną
rakietękosmiczną,którądostałodchrzestnej
wzeszłymtygodniu.
Doprzejrzeniazostałatylkonaszasypialnia.Nie
matamzbytwielumiejsc,gdziemożnasięukryć,ale
możedlategowybrali.Uchylampowolidrzwi.Niewiem
dlaczego,alezaczynamczućnieracjonalnystrach.Jakby
cośostrzegałomnie,żebytamniewchodzić.Bojęsię,
cozobaczęwśrodku.Mimotoprzekraczampróg.
Iwtedyichdostrzegam.Leżąobojenabiałym,
puchatymdywanie,którywybrałaAneta.Jużmam
krzyknąć„Znalazłemwas!”,gdydostrzegam,żeich
twarzedziwnie,nienaturalnieblade.Podchodzędonich
idelikatniedotykampoliczkasynka.Jestzimny,
przeraźliwiezimny.Mamokrewłosy,któreprzykleiłysię
mudoczoła,isineusta.Nagleuświadamiamsobie,
żeAlekiAnetanieżyją.Klękam,przytulamsynadopiersi
izauważam,żejegoubranieociekawodą,zaczynam
krzyczeć,jakbyktośmiwłaśniewyrwałserce…
Budzęsięzlanypotem.
Patrzęnazegar,musiałemnachwilęprzysnąć.Głowa
mipulsuje,aletonicdziwnego,zważywszynanerwy
ikoszmar,któryprzedchwiląmisięprzyśnił.
Zdezorientowanywstajęzfotela,amójwzrokodruchowo
kierujesięnakomodęzezdjęciamiAnetyiAlka.Cosię
stało?Gdzieoni,docholery,są?
Zaczynamibrakowaćpowietrza,asercebijejak
szalone.Czuję,żejakjeszczechwilęposiedzęwtym
pustymdomu,tozwariuję.Muszęzacząćdziałać,anie