Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
3
PiekaryŚląskie,niedziela,
6października1974roku
Joachimaobudziłbólgłowy.Przezchwilęzastanawiał
się,jakijestdzieńiczyniezaspałdopracy.Ztrudem
przełknąłślinęijakprzezmgłędotarłodoniego,
żewczorajbyłasobota.„Skorotak,todzisiajjest
niedziela”–pomyślał,nieotwierającoczu.Conie
znaczyło,żenieidziedopracy.Kopalnianigdynieśpi,
pracujeświątek,piątek,wdzieńiwnocy.Coosiem
godzinkolejnagrupamężczyznwtłaczasiędoszoli4
izjeżdżapodziemięfedrowaćwęgieldlasocjalistycznej
ojczyzny.Joachimnieotwierałoczu,zaciskałnawet
mocniejpowieki,walczączeświatłem,którepróbowało
wedrzećsiędojegoobolałejgłowy.
–Dzieńdobry–usłyszałciepłygłosHaliny.–Stawej.
Zrobiacismażonka.Takąjaklubisz.
Poczuł,jakHalinakładziesięobokniego.
–Icośtywczorajzsobązrobił?–zapytała,nie
oczekującraczejodpowiedzi.
Terazdopierosobieprzypomniał.Wczorajwziąłślub
wpiekarskiejbazylice,zczymbyłosporozachodu,
załatwiania,boonewangelik,aHalina–katoliczka.
Moglipójśćtylkodourzędustanucywilnego,aleona
uparłasięnakościółityle.Jaksiębabauprze,torady
niema.Alejakośpozałatwialiwszystko.Sporoludzi
przyszło,jegorodzinazBytomia,zktórąrzadkosię
widywał,trochęznajomychidelegacjazkopalni.
PrzyjęciezrobiliwLudowejprzyBytomskiej.Możenie
byłtonajbardziejeleganckilokalwPiekarach,ale
zatoniedrogi.Niestetypamiętałtylkopoczątekwesela,
dalszewspomnieniasięzacierały,ażwreszcieurywały
sięnadobre.Niewiedziałnawet,jakznalazłsię
wdomu,naOsiedluWieczorka.
–Stawej,Achim.–Halinapogładziłagopogłowie.
–Jużpołednie.Dyćzarosprzijdumnapoprawiny.