Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Wtymsamymczasiezeskakiwałzkanapkijegostarypudel
Irzwybitymokiemimocnootrząsnąwszysię,zapewnezreszteksnu,
skrobałdodrzwi,zaktórymirozlegałosiępracowitedmuchanie
wsamowar.PanRzecki,wciążubierającsięzpośpiechem,wypuszczał
psa,mówiłdzieńdobrysłużącemu,wydobywałzszafyimbryk,mylił
sięprzyzapinaniumankietów,biegłnapodwórzezobaczyćstan
pogody,parzyłsięgorącąherbatą,czesałsięniepatrzącwlustro
iowpółdosiódmejbyłgotów.
Obejrzawszysię,czymakrawatnaszyi,azegarekiportmonetkę
wkieszeniach,panIgnacywydobywałzestolikawielkikluczi,trochę
zgarbiony,uroczyścieotwierałtylnedrzwisklepu,obiteżelazną
blachą.Wchodzilitamobajzesłużącym,zapalaliparępłomykówgazu
ipodczasgdysłużącyzamiatałpodłogę,panIgnacyodczytywałprzez
binoklezeswegonotatnikarozkładzajęćnadzieńdzisiejszy.
"Oddaćwbankuosiemsetrubli,aha...DoLublinawysłaćtrzy
albumy,tuzinportmonetek...Właśnie!...DoWiedniaprzekaznatysiąc
dwieścieguldenów...Zkoleiodebraćtransport...Zmonitowaćrymarza
zanieodesłaniewalizek...Bagatela!...NapisaćlistdoStasia...
Bagatela!..."
Skończywszyczytać,zapalałjeszczekilkapłomieniiprzyich
blaskurobiłprzeglądtowarówwgablotkachiszafach.
"Spinki,szpilki,portmonety...dobrze...Rękawiczki,wachlarze,
krawaty...takjest...Laski,parasole,sakwojaże...Atu-albumy,
neseserki...Szafirowywczorajsprzedano,naturalnie!...Lichtarze,
kałamarze,przyciski...Porcelana...Ciekawym,dlaczegotenwazon
odwrócili?...Zpewnością...Nie,nieuszkodzony...Lalkizwłosami,
teatr,karuzel...Trzebanajutropostawićwokniekaruzel,bojuż
fontannaspowszedniała.Bagatela!...Ósmadochodzi...Założyłbymsię,
żeKlejnbędziepierwszyaMraczewskiostatni.Naturalnie...Poznałsię
zjakąśguwernantkąijużjejkupiłnesesernarachunekizrabatem...
Rozumiesię...Byleniezacząłkupowaćbezrabatuibezrachunku..."
Takmruczałichodziłposklepie,przygarbiony,zrękoma
wkieszeniach,azanimjegopudel.Panodczasudoczasu
zatrzymywałsięioglądałjakiśprzedmiot,piesprzysiadałnapodłodze
iskrobałtylnąnogągęstekudły,arzędemustawionewszafielalki,
małe,średnieiduże,brunetkiiblondynki,przypatrywałysię
immartwymioczami.
DrzwiodsieniskrzypnęłyiukazałsiępanKlejn,mizernysubiekt,