Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Mówiłemci,żedzisiajzabieramAmalienakolację.Nie
powinieneśbyłwięcdomniedzwonić.Niemogęjechać
izałatwiaćwszystkichsprawzaciebie.Spoglądał
namnierazporaz.Niemamnatoczasu.Musiszzająć
siętymsam.Wporządku.
Rozłączyłsięidłuższąchwilęwmilczeniustukałpalcami
wwyświetlacztelefonu.Byłbardzozdenerwowany.Nie
musiałnawetnicdomniemówićanipatrzećwmoją
stronę,jegociałomówiłosamozasiebie.Szybkim
ruchemodłożyłkomórkęnablatstołu,cojedynie
świadczyłoojegonegatywnychemocjach.Byłam
ciekawa,cosiętakwłaściwiedziało.
Cosięstało,William?Uważniespojrzałam
muwoczy.
Nicważnego,skarbie.Uśmiechnąłsiędomnieblado,
poczympołożyłdłońnamojej.Jedz,Amalie,
bowszystko,cosiętutajdzieje,jestdlanasidlanaszego
małżeństwa.
Will,proszęcię,bądźzemnąszczeryiniezatajaj
niczegoprzedemną.Lekkozmrużyłamoczy.Powiedz
mi,cosiędzieje.
ZadzwoniłdomnieFedericoipoinformował
oproblemachwinteresach.Starałsiębyćspokojny.
Stwierdził,żesamsobiezewszystkimporadzi.
Zamarłam,wpatrującsięwjegooczy.Wyprostowałam
sięinaglespojrzałamnakelnera,któryobsługiwałnas
przezcaływieczór.Nawiązałamznimkontaktwzrokowy,
dziękiczemumusiałzrozumieć,żeniemogodosiebie
przywołuję.
Czymoglibyśmyprosićorachunek?zapytałam,gdy
donaspodszedł.
Pokiwałgłową.
Amalie,cotyrobisz?Dlaczegoprosiszjużorachunek?
Nieskończyliśmy.Williambyłwyraźniezaskoczony.
Przecieżtonaszwieczórwedwoje.