Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
WTEDY
(listopad2009)
Jakubumiałrozpoznaćszczęścietaksamojakcierpienie.Wszczęście
trudniejbyłouwierzyć,aleistniało,takjakteraz.Jakubawypełniał
białyból.
Oczywiściewszystkocozłewracało.Byłstółnakrytyobrusem,
makaronpolanysosempomidorowym,zapachziół,kieliszki,susz
wszkle,świecenakomodzie,cienienaścianach,prezenty,Krzysztof,
Zuzanna,Artur,wspomnienieKiri.„Tonieszczur,Kubuś,toświnka
morska,mamusiu,onmyślał,żeKiritoszczur”,dawnesłowa,dawny
śmiech.Byłateżzakrwawionażyletka,pięścimiażdżącetwarz.
„Czasamicięnienawidzę”,godzinysamotności,nocwszpitalu,która
miałatrwaćwiecznie.„Spokojnie,jużspokojnie…Biednychłopak”.
Towszystkokomponowałosięwcałość,składałosięnaniego,
naJakuba.Nosiłtonasobiejakubranie.Ajednaktocozłezdawało
sięniegroźne,jakkoszmarnysen,zktóregodawnosięobudził.
Zostalizaproszeninakolację.Krzysztofpozwoliłmuodebrać
telefon.„Ktodzwoni?”,dobiegłozłazienki,gdziesięgolił.„Twoja
mama!”„Odbierz,spytaj,cochce”.Jeszczeoszołomionytym„odbierz,
spytaj”,nacisnąłodpowiedniprzycisk.„Zuzanno,tuJakub”,
powiedziałprzepraszającymtonem,jakbysięzarazmusiałtłumaczyć,
dlaczegotoonodebrał,aleonaniezapytałaoKrzysztofa.„Słuchaj,
Jakub,możebyściewpadlinakolację?ArturwczorajwróciłzPragi.
Jeślimacieinneplany,tonieprzeszkadzajciesobie,wkońcujest
piątek.ToArturuważa,żeskoroonchcekogoświdzieć,totenktoś
akuratwręczmarzyospotkaniuznim”.Nawetsięnienamyślał.
„Dobrze,wpadniemy”.Bezpytaniaprzekreśliłwieczórprzyfilmie,
ziarnapopcornupróbującewydostaćsięzpatelni,tłustepalce
spotykającesięwmisce,słonepocałunki.„Tonapewnoniekłopot?