Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
szerokorozgałęzionedrzewo,wieczniezielonynamiot,pociągającydo
siebiewszystko,cożyje.
Wlesiestalewrzałożycie.
Śródgałęziskakaływiewiórki,wyprawiajączabawnesusy;
przelatywałypowietrzneeskadrygilówlubszczygłów,gwizdały,
zaglądałydowszystkichszczelinikątówlasu,napełniającgoruchemi
żywymgwarem;przemykałsięzając,azanimledwiedostrzegalnym
naśniegucieniem,pełznąłcienki,jakwąż,gronostajzczarnym
końcemdrapieżniedrgającegoogonka;nierazpodchodziłdomojej
skrytkiolbrzymi,szlachetnyjeleń„morał“czyli„izubr“.Wreszcie
zszedłzwierzchołkówgórizłożyłmiwizytębrunatnywładcatajgi
niedźwiedź.
Wszystkotorozrywało,odpędzałoogarniającemózgponuremyśli,
świadczyłoożyciuidodawałootuchy.Dobrze,chociażbardzociężko,
byłoczasemwejśćnaszczyt„mojej“góry.Wznosiłasięonawysoko
ponadlasemizjejszczytuodsłaniałasięszeroka,bezgraniczna
panoramatajgizłańcuchemczerwonychgórnahoryzoncie.
TamdalekociągnąłsiębrzegJeniseju,tamstałysiedzibyludzkie,
tambyliwrogowieiprzyjaciele,tam...dalejnazachód,byłata,do
którejszłymojemyśli...
DlategotowłaśnieprzyprowadziłmięIwandocedrowegolasu.Sam
onnierazspędzałzimęwsamotności,tylkozeswemimyślami,okow
okoznaturą,powiedziałbym„przedobliczemBoga“.Doświadczył
rozpaczy,samotnościiszukałukojenia.Wielerazymyślałemnadtem,
żejeżelisądzonomijestumrzećtu,toumierając,ostatnimwysiłkiem
podniosęsięnaszczytiumrę,patrzącwstronęnieskończonychgóri
lasów,pozaktóremiznajdujesięnajdroższadlamnieistota,oderwana
odemniezrządzeniemlosu.
Życiewtakichwarunkachdostarczałodużomaterjałudlamyśli,a
jeszczewięcejdlapracyfizycznej,gdyżbyłoonoustawicznąwalką
obyt,walkąciężkąibezwzględną.
Najcięższąpracąbyłoprzygotowaniezapasudrzewananajdęi
małegoogniskadlaprzyrządzeniastrawy.Leżącedrzewabyły
przywaloneśniegiemiprzymarzniętedoziemiikamieni.Musiałem
odgrzebywaćśnieg,apotemzapomocądługichdrągówodrywaćpnie
odziemiiprzesuwaćdoswejnory.Wybrałemsobiedlazbierania
drzewstromyspadekgóry.Tambyłotrudniejwejść,leczzatołatwiej