Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
wezbranypotwornypotokmętnej,wirującejwody,unoszącnapółnoc
dooceanuresztkikry,porwanedrzewaitrupy...trupy.
Wynajętyprzezemniechłopzpomocąswegosynawsadziłmiędo
czółenka,wypalonegozpniacedrowego,złożyłmójskromnymajątek,
i,odpychającsiędługiemidrągami,popłynęliśmyprzeciwprądowi,
trzymającsiębrzegu.
Ciężkatobyłapraca!Trzebabyłowiosłowaćokołowystających
skał,walczączszaleniewartkimprądem.Przysamychskałach
wszyscytrzejczepialiśmysięrękamikamienii,wytężającsiły,
pchaliśmyczółnonaprzód.Leczdlaprzepłynięciakilkumetrów
traciliśmybardzodużoczasu,walczącokażdycentymetrmknącegona
nasiporywającegonaszasobąprądu.
Takpłynęliśmytrzydni,dotarliśmydocelunaszejpodróżydo
oddawnaporzuconejkopalnizłota.Tamprzemieszkałemdwatygodnie
wrodziniestróża.Biedacyprzymieralizgłodu,awięcwniczemnie
moglibyćmipomocni.Karabinjeszczerazstałsięmoimopiekunem,
dostarczającżywnościidlamnie,idlamoichgospodarzy.
Pewnegorazuprzyjechałjakiśtechnik.Jajużsięnieukrywałem,
gdyżżycieleśnenadałomitakiwygląd,żeniktpoznaćmięniemógł.
Łatwomogłemuchodzićzazwykłegomyśliwegosybirskiego,za
jakiegosięteżpodawałem.Jednakżenaszgośćbyłczłowiekiem
badawczymiprzenikliwym.Odrazuodgadłmojeincognito,które
zresztąniebardzostarałemsięzachować,gdyżzrozumiałem,żeniejest
bolszewikiem.Takteżbyło.Mieliśmywspólnychznajomychi
jednakowepoglądynasprawy.Przytempokazałosię,żejesttoPolak,
agronomzzawodu.Mieszkałwjakiejśustronnejwsi,kierując
robotamigórniczemi,unikałpodróżydomiasta,starającsię,żebyo
nimzapomniaływładze.
PostanowiłemrazemznimuciekaćzRosji.
Dawnojużułożyłemplanucieczki.ZnającgeografjęSyberji,po
którejdużopodróżowałem,przyszedłemdowniosku,żemamyjedyną
drogęratunkuprzezpółzależnyodRosjiiChinkrajUrianchajski,a
więcprzezźródłarzekiJenisejdoMongoljiidalejnawschóddo
Pacyfiku.PodczasrządówKołczakaprojektowałemwyprawęnaukową
doMongolji,więcstaranniewystudjowałemliteraturęimapytego
kraju,doktóregonależyiUrianchaj.
Postanowiliśmyobecnieurzeczywistnićzuchwałyplan,przedostania