Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
utrzymywaćsięsama.Znalazłamwięcposadkę
wpiekarniniedalekonaszegomieszkania,pracowałam
tamodponiedziałkudopiątkuwgodzinachporannych.
Byłospokojnieimiałamwystarczającodużoczasu
nanaukęmiędzyklientami.
–Powinnaśposzukaćpracywzawodzie–stwierdziła
przyjaciółka.
–Lubięmojąpracę–powiedziałam.–Wyciszamnie.
–Tyniepotrzebujeszwiększegowyciszenia.
Potrzebujeszkogoś,ktowreszcieweźmiecięwobroty
irozerwie.Iroboty,którawstrzykniecitrochęadrenaliny
dokrwiobiegu,abyśprzestałataksmęcić.
–Odpodwyższaniamiciśnieniaistresumamciebie.
Obroniędyplomiwtedybędęszukałazatrudnienia
wzawodzie.MożegdzieśpozaSzwajcarią.
OczyMiipowiększyłysięgwałtownieidosłownie
zamarła.Pojakącholerętopowiedziałam?Terazzacznie
drążyć,dlaczegochcęwyjechać,aniemogłam
powiedziećjejprawdy.Niemogłamjejwmieszaćwswoją
sprawę.Immniejwiesz,tymspokojniejśpisz.Albokrócej
cięprzesłuchują.Jakktowoli…
–Maszzamiarwyjechać?–spytała.
–Niepodjęłamjeszczeostatecznejdecyzji
–powiedziałam,ważącdokładniesłowa.–Alemoże
wjakimśinnymmieściebędąpotrzebowaliprofilera.
Możezagranicą.Czaspokaże.Mamyjeszczeprawiecały
rokprzedsobą.
Uśmiechnęłamsię,żebywyglądaćnapewnątego,
coprzedchwiląpowiedziałam.JednakMiarzuciła