Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ZAZDROWIEKOMENDANTA
WincentyGrodekprzemierzałwłaśnieodległośćdzielącą
goodpociągudobudynkudworca.Niepewnykrok,
chwiejny,lekkoniestabilnynieświadczyłjednaktym
razemojednoznacznejwiniemężczyzny.Niestanowił
połączeniaznieświeżymoddechemibełkotliwymtonem,
którenacodzieńdowodziły,iżczłowiekównadużył
alkoholu.ZapewnewinnychokolicznościachGrodek
napiłbysięzchęcią.Aleniedziś.Zniewiadomych
przyczynszurającbutamiokamiennybruk,podążał
szerokimiulicamimiasta.Świadom,iżjedennajmniejszy
nawetłykwódkizdołałbyujarzmićdygocącywnim
strach,oddychałztrudem.Bonależyzcałąpewnością
zauważyć,iżtonieciałoWincentegoprzeszywałdreszcz
lęku,niedłonieiwargitrzęsłysięwniekontrolowany
sposób,awłaśnieówstrachtrzepotałwjegownętrzu
niczymprzerażonadusza.DodatkowoWarszawa
przytłaczałaprzybyszaelegancjąipewnościąsiebie
mieszkańców,klasycznymstylembudowli
iwielkomiejskimrozmachem.
Nieplanowałwziąćdorożkirównieżztegowzględu,
iżzwyczajnieniebyłogonaniąstać.Opłaceniedługiego
kursumogłoznacznienadszarpnąćjegobudżetibeztego
idealnieodzwierciedlającyopłakanystanżyciowy,
wjakimznalazłsięmężczyzna.Dosłowniechwilętemu
byłkolejarzem,dyżurującymdniamiinocamidróżnikiem,
którywwynikunieustającegoprzyglądaniasiędnubutelki
–wposzukiwaniuzalegającejnanimchociażbykropli
wódki–straciłpracę.Nadokumentachwidniałapieczątka
DyrekcjiGłównejmieszczącejsięwWilnie.Cóżbyło