Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Niemógłprzecieżśmiałkowiodpuścićpodobnej
zniewagi.
–Odstępne!?ZapannęJadwigę?!–żachnąłsię,nie
nażartypoirytowany.–Gorszejobelgiwyobrazićsobie
niepodobna!–stwierdził,czując,jaktwarz
muczerwienieje.Krewpulsującwżyłach,rozpierałajego
wątłeciałokolejnądawkąenergii,gdybliskiwyzwania
osobnikanapojedynek,dodałpogardliwie:–Proszęnie
zachowywaćsięjakłobuz!Tonieprzystoi,gdyrzecz
tyczysiępannyJadwigi!
–Awięctotak!–zakrzyknąłKierszynin,chwytając
Łęczyńskiegozapołymarynarki.–Nieustąpiłpan
poprośbie!Nieustąpiłpodobroci!Siłąodbiorępanuto,
codomniewinnonależeć!–zakończył,niemając
zamiaruoddaćDionizemupola.Wtymsamym
momenciepięśćzimpetemotarłasięoszczękęAdolfa,
gdyŁęczyński,zsobietylkoprzynależnądeterminacją,
wymierzałsprawiedliwość.Wjegowszakobecności
obrażononietylkodamęjegoserca,alerównieżprzyszłą
małżonkęimatkęjegodzieci.
Cowydarzyłosiędalej,trudnowlogicznysposób
uporządkować.Dwaszczupłeciałasplotłysięwmocnym
uścisku,takżeanijeden,anidrugiwojowniczo
nastawionyosobnikniebyłwstaniezadaćprecyzyjnego
ciosu.Zaciśniętewniemymgrymasieusta,spocone
skronieiwygiętewnienaturalnysposóbpalcemówiły
jednakoautentycznościemocjirozpierającychzwaśnione
stronywięcejniżnajbardziejdosadnesłowa.Łęczyński
odepchnąwszywkońcurywala,rzuciłsięnaniego
zpięściami,przygniatającdoziemi.Wpowietrzewzbiłsię
wówczastumankurzuiunosiłsiętakczasdługi,