Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Rozdział3
DyliżanspospieszniewracałzNatolinawkierunkuWarszawy.
Rześkiepowietrzecieszyłowoźnicę,którydziśniemusiałćwiczyć
zaprzęgubatem.Pięknesiwkidumnieichętnieciągnęłypełną
podróżnychbudę.
Możedziśpobijemyrekordiwięcejczasuzejdzienamnapopas
inapitekmarzyłwoźnica,patrzącwjesiennebłękitneniebo,
omałoniespadłzkozła,gdykoniegwałtowniestanęły.Cóż,
żeż…chciałzakląć,alezoknawyjrzałademonicznatwarztłustej
jejmości.Krzyknąłwięctylkowjejstronę:Pastuchkrowyprzegania.
Kilkachwilpotrwapostój.Niedenerwujciesię,nicsięniestało.Aty
pogroziłpalcemwstronębiałogłowegochłopcawlnianejsukmanie
ty,chuderlaku,niewybiegajtakpodkoła.Cywilizacjiniewidział!
Tomożesiętobieźleskończyćpouczałmałego,siedzącnakoźle.
Aletowy,panu,nadrogieniepatrzylipisnąłpastuszekipognał
krowyprzedsiebie.
TosiaiKrysiauśmiechnęłysiędosiebiedyskretnie.Wolałynie
denerwowaćtłustejwspółpasażerki,którązajęływydarzenia
rozgrywającesięzaoknemdyliżansu.
Atamwpopołudniowymblaskunapolawyszligospodarze.
Najstarszyznich,wąsatyiogorzałyponiedawnychżniwach,kończył
przerwanąrannąorkę.Gdyprzeorałostatniedwiebruzdy,zkosza
odstojącychwspółziomkównabrałgarśćziarna.Niebyłotojednak
tylkoziarnozmieszałysięznimświęconewcześniejziołaibazie
zwielkanocnejpalmy.Rzucałjewziemiętak,żeutworzyłyznak
krzyża.Drugiwieśniakschyliłsiękuskibieiwłożyłwniądwie
kromkichleba.
Adyćplonujnamdobrze,żebynikomuwnowymrokugłódnijakij
niedokuczyłrzekł,jakbyodprawiałnabożeństwo.
Jejmośćzdyliżansu,któranatenwidokzdążyłajużzłagodnieć
inawetukradkiemłzęuroniła,spoglądającnazaskoczone
współpasażerki,odezwałasię:
Co?Kształconemiastowepanienkiniewidziałynigdy,jak
wwigilięMatkiBoskiejSiewnejludwiejskihołdjejskładaioziminę
siaćzaczyna?Topopatrzcie,popatrzcie!Dowieciesię,zczegochleb
powszednimacienastołach.
AntoniaiKrystynaspuściłygłowy.Rzeczywiście,nieznałytego
obrzędu.