Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ochotębezpytaniaprzejśćznimna„ty”–coniniejszymsamuczynił.
–Cześć!–rzuciłwesoło.–Ha,tootobiebyłowtymartykule,
żepadłaśofiarąRyśka?
–Niedasięukryć–odparłaFlorkazniemrawymuśmiechem,mając
wrażenie,żenanowoprzeżywastreszwiązanyzudzielaniemwywiadu
dziennikarce.Nadokładkęwciążbyłacaławnerwachpokonfrontacji
zpolicjantką.
–Szkoda,szkoda…Aleniemategozłego,terazwyglądasztak
groźnie,żeżadenpotwórciniepodskoczy.
–Pierwszyrazunas,prawda?Poproszęimięinazwisko–
powiedziałaIzabelaizaczęławprowadzaćdanedosystemu.
Kiedymężczyznadyktował,Florkaschyliłasię,próbującpodejrzeć,
jakiegozwierzakaprzyprowadziłnasmyczy.Zajegonogamichował
sięroztrzęsionybiałypsiak.
–Awiesz,czemupiracinosiliopaski?–zwróciłsięponownie
dotechniczki.
–Boniemielioka?
–Niektórzypewnietak.Aletaknaprawdęchodziłooto,byzawsze
dobrzewidzieć.Kiedywchodzilipodpokład,zdejmowaliopaskęzoka
iprzekładalinadrugie.Tookobyłojużprzyzwyczajonedociemności,
więcniemusieliczekać,ażprzywyknie.Sprytne,co?
–Szkoda,żenamnieniezadziała.–Florkazaśmiałasię
wymuszenie.
Lekarkaponowniewtrąciła:
–Danezwierzęcia?
–Puder,chłopak,makilkamiesięcy.
Podniósłszczeniakaipostawiłgonastolediagnostycznym.Florka
wciągnęłagłośnopowietrze.Uchyliładrzwinazaplecze.
–Bastian!–zawołała.–Będzieszchciałtozobaczyć!
Usłyszałastukotracicipochwilifaunwszedłdośrodka.
Zaintrygowanyspojrzałwkierunkuopiekuna.Zwrażeniaażzłapałsię
zauszy.
–Noniee,niewierzę!
Florkarównieżledwomogłauwierzyćwto,cowidzi.Nastole
siedziałszczeniak,któryprzypominałniecoowczarkapodhalańskiego.
Byłjużcałkiemspory,alewciążmiałdużodziecięcegouroku.Jego
biała,puszystasierść–choćniezbytdługa–przywodziłanamyśl
chmurkęalbowatęcukrową.Spoglądałlękliwielśniącymiodłez
oczkami.Zjegołopatekzaśwyrastałaparapierzastychskrzydeł.Puder
byłsimargłem.