Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Wejdź,proszę.Cieszęsię,żejużjesteś.
Miałemsięniespóźnić.
Doceniamto,żewziąłeśsobieprośbędoserca.
Pieczkowskiwstałiwyszedłzzabiurka.
Orestprzestąpiłprógpokojuizamknąłzasobądrzwi.
Słyszałem,żepogłoskiomoimpodwójnym
wynagrodzeniukrążąjużpofirmiepowiedział,podając
dłońJerzemu.
Tak?Atociekawe.
Todokądtenkurs?Igdziepapieryikluczykidoauta?
Jerzywróciłdobiurkaiwziąłzniegokilkakartek.
TrzebaskoczyćdoJęczydusz.
Toniedaleko.
Mówiłem,żetokrótkatrasa.
Szczerzemówiąc,myślałem,żetopodpucha.
Niemamwzwyczajuokłamywaćpracowników
odparłPieczkowskiipodałmupapiery.Atukluczyki.
JanekzWojtkiemzaładowaliizważylijużsamochód.
Okej.Wtakimrazielecę.Niemanacoczekać.
Pieczkowskinieprotestował,więcOrestruszył
dowyjścia.Gdypołożyłrękęnaklamce,usłyszałgłos
szefa:
Orest?
Stanąłispojrzałprzezramię.
Tak?
Dziękujęzapomoc.Zdajęsobiesprawęztego,
żepewniemiałeśinne,przyjemniejszeplany
napopołudnie.Bardzodoceniam,żezechciałeś
przyjechać.
NiemazacomruknąłBorowski,choćmiałochotę
powiedzieć,żepozagrillowaniemkarkówkinakolację
niczegonadziśnieplanował.Aletomógłspokojnie
jeszczezrobićpokursie.