Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Niezwróciłnamnieuwagiinadalkroczyłwolno.
Miałemochotęwalnąćgopięścią,żebyijemunos
zacząłtakdyndać.Podbiegłemdoniegoiryknąłem
muprostodoucha:
Jabłkaciukradli!
Dopieroterazodwróciłsięispojrzałnamnie.Gdy
spojrzałnamójnos,zobaczyłemnajegotwarzywyraz
zadowolenia.
Nawzniesieniupojawiłosięwięcejrowerzystów,
akażdymiałprzyrowerzepodwawielkiekosze.Było
wśródnichkilkorodzieci.Jakrójpszczółotoczyli
ciężarówkę.Niektórzywskoczylinanaczepęizaczęli
wyrzucaćzniejkosze,zktórychjabłkazaczęływyciekać
jakkrewzmojegorozbitegonosa.Jakszaleniładowali
jabłkadowłasnychkoszy.Nimzdążyłemmrugnąć,cały
ładunekbyłjużnaziemi,awówczasnawzniesieniu
pojawiłosiękilkawarczącychtraktorków.Zatrzymały
sięprzynas,wyskoczyłoznichkilkupotężnychzbirów
iodrazuwzięlisięzaprzesypywaniejabłek.
Opróżnionekoszewyrzucali.Caładrogapokrytabyła
toczącymisięjabłkami,aoniprzykucalijakropuchy,
żebyjepozbierać.
Ogarnęłamniewtedytakawściekłość,żenie
baczącjużnawłasnebezpieczstwo,rzuciłems
donich,wrzeszcząc:
Złodzieje!
Powitałmniegradpięściikopniakówiwydawało
misię,żekażdyskrawekmojegociałaoberwał
przynajmniejpokilkarazy.Wspartynarękach,
próbowałemsiępodnić,awtedydziecizaczęłyrzucać