Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
stojąiwiszą.Naniektórychjestsama,anainnych
wtowarzystwieAleksaikobietydomniepodobnej.
Dziwne,aleniemazdjęćMaizinnymidziećmi.
–Dlaczegoniemafoteknaszejcórki–dwaostatnie
słowawypowiadamztrudem–wotoczeniuinnych
dzieciaków?Majaniejestlubiana?Niemakoleżanek
zprzedszkola?
–Onaniechodzidoprzedszkola.
–Dlaczego?
–Najpierwbyłazamałaizabardzochorowita,
noiczęstosięprzeprowadzaliśmy.Planowaliśmyposłać
jądoprzedszkola,kiedyzacznieszpracować.
–Dzieckopowinnomiećkontaktzrówieśnikami.
–Wcześniejtaknieuważałaś.–Kiedytomówi,oczy
lekkomusięzwężają.
Mójgabinetjestmaleńkąizdebkązpojedynczym
tapczanem,biurkiemiregałaminaksiążki.
–Tenpokójnamsłużyteżzapokójgościnny–mówi,
niespuszczającwzrokuzmojejtwarzy.–Możesztuspać,
jeśliniechceszspaćwnaszejsypialni.
Chybazauważaulgęwmoichoczach,botwarz
mutężeje.
–Chodźmynadółcośzjeść–rzuca.–Gotowałem
specjalniedlaciebie.
Potrawkarzeczywiściejestpyszna,aleposzpitalnym
jedzeniukażdedomowewiktuałysmakująsuper.Piękna
zastawa,świece,awtlenastrojowamuzyka–wszystko
nakilometrcuchniesztucznością.
–Czyzawszetakjemyposiłki?–pytam,złośliwiesię
uśmiechając.
–Nie,alepierwszyrazwracaszdodomupotakdługiej