Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
wkółko.
Powietrzeażgęstniałoodgestykulacjiipodniesionychgłosów.
Ofiaromniemiecko-polskichsłużbistówaniwgłowieniebyły
ustępstwa.Toczyłasięupartagramiędzycywilnąelastycznością
amundurowąiluzjąprzewagi.Odległośćbyłazbytduża,byzrozumieć
dokładnie,cosiętamwłaściwiedzieje.Oczymsięmówi?Wrzeszczy
raczej.Ocotoczysięspór?Całydworzecwypełniałydźwięki
przypominającemistycznyśpiewtybetański.Ponadtenjednolity
burdonwyrywałysiętylkopojedynczeprzekleństwa,nawoływania,
okrzykiudawanejrozpaczy:
–Kurwa,kurwa,kurwa!
Aleegzotykawidowiskaszybkostałasięnudna.Zamiastjechać,
pociągstałiwyglądało,żejeszczetopotrwa.Czynietowłaśniemiał
namyśliPeter?Że„prawdajeździkoleją"?Martinzamknąłokno.
Wróciłdoprzedziału.Spróbowałsięwnimzadomowić.Wyjął
przenośnymagnetofon,załadowałkasetęzLeonardemCohenem
iotworzyłpuszkępiwa.Przeglądającjakiśberlińskitygodnik,przysnął
wkońcu.
Zbudziłgodopierostukotkół.Zaoknaminieprzenikniona
ciemność.Słuchemoszacował,żejedzieprzezlasy,polalubinne
mrocznepustkowia.Pociągposuwałsięstatecznie,pobrzękując
wszystkimimetalowymiczęściami.Zwykłakolejowanocna
monotonia.Zasłuchanywtękołysankę,niepotrafiłzdecydowaćsię
nazdjęcieodzieżyiwyłączenieświatła.Ażzasnąłponownie,tym
razemnadobre.Miałprzedsobąosiemgodzinjazdy,jeśliwierzyć
rozkładowi,choćwcześniejotozapytanykonduktornierobiłwielkiej
nadziei:
–Zawszemożliwejestjakieśspóźnienie.
Zatrzymalisięnajakiejśstacji.Ponocyaniśladu.Byłsłoneczny
poranek.Nie,tojeszczenieWarszawa.Wzasięguwzrokusamebudy,