Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
gestemciałależącedalejnaziemi–chciała
przywłaszczyćsobiemojąrzecz,którązgubiłemniedaleko
jeziorkaobokmiasta.Janatomiastodebrałemjejto,
comoje,przezcosięzdenerwowałaiwrazzeswoimi
koleżankamizaczęłamniegonić.
–Aciebiedlaczegogoniły?–zwróciłasięMae
doHuxleya.
–Boakuratznimwtedybyłem.
Miałamjużdośćichtowarzystwa.Spojrzałam
nazegarek.Musiałyśmyruszać,żebyzdążyćprzed
południemdotrzećdojakiejświoskiiznaleźćmiejsce
nawypoczynek.Mojaprzyjaciółkawyczuła,oczym
myślę.
–Mamnadzieję,żeniebędzieciemiećjużwięcej
przygódzkappami.Mymusimyjużiść–rzuciła,kierując
sięwstronęDemona,któryprzezcałytenczasstał
posłuszniepodlampą,próbującskubaćchwasty
przebijającesięprzezpiachibeton.
Poszłamzanią,rzuciwszygrzecznościowepożegnanie.
–Amożnawiedzieć,dokądsięwybieracie?–zagadnął
Alden.
–Wystarczy,żepoznałeśnaszeimiona.Więcejnie
musiszwiedzieć–skwitowałam.Naodchodneusłyszałam
tylkocichyśmiech.
*
Słońcezaczęłowschodzićnadhoryzontem.Ostatniekilka
godzinspędziłyśmynacichejwędrówceprzez
przedmieściaipobliskiepastwiskaorazłąki.
Byłamzmęczona,aledopostojuzostałonamjeszcze
kilkakilometrówmarszu,acowięcej,musiałyśmy
najpierwznaleźćodpowiedniemiejscenaodpoczynek,
comogłookazaćsięniełatwe.
Późnymrankiemdotarłyśmydoniewielkiejwioski,