Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Vin!Mójdrogi!Cotyturobisz?–Knurzacząłsię
jeszczemocniejpocić.Niewiedziałam,żetomożliwe.
Chłopakstanąłobokmnie.Wziąłmapęleżącąprzede
mnąiprzyjrzałsięjejznudzonymspojrzeniem,ale
naustachbłąkałmusięuśmiech.
–Otocałytencyrk?
–Taksięskłada,żetamłodadamaniechcezapłacić
odpowiedniejkwoty…–tłumaczyłsięsprzedawca.
–Więctystwierdziłeś,żegenialnympomysłembędzie
zapłata,jaktoująłeś:„wnaturze”.–Dlapodkreślenia
zgiąłdwapalce.–Czysięmylę?
Opadłamiszczęka.Chłopakidealniezacytowałtego
obrzydliwca.Ciekawe,ileosóbnamsięprzysłuchiwało.
Mężczyznazbladłmomentalnieizacząłjąkaćcoś
wstylu„janie”,„ależskąd”,„jatylko”.Itomisię
podobało,zwłaszczażenaprzeciwkospanikowanego
ispoconegołajzy,któregotwarzprzypominałateraz
koloremdorodnegopomidora,stałwysokiszatyn
opiwnychoczachizfiglarnymuśmieszkiem.Byłowidać,
żedobrzesiębawi,oglądającspeszonegohandlarza.
–Berno,skończsięponiżaćisprzedajtejślicznejpani
mapęzaodpowiedniącenę.
Nodobra,musiałamprzyznać,żezrobiłomisięmiło.
–AleVin,jateżmuszęmiećzacożyć–stękałBerno.
–Ztego,cowiem,żyjecisięcałkiemdobrze.Wkońcu
interesyztwoimiprzyjaciółmiprzynosząsporyzysk.
–Potymzdaniusprzedawcaprzełknąłgłośnoślinę.
Tamtenjednakmówiłdalej:–Sądzęwięc,żepięć
srebrniakówtoodpowiedniacena.Możebyć?–Ostatnie
słowaskierowałdomnie.
–Natakącenęliczyłam.
–Wtakimrazieproszębardzo.–Chłopakwręczył
mitrzymanąprzezsiebiemapę.Położyłamnastolepięć
srebrnychmonetiuśmiechnęłamsiędoniego.
–Dziękujębardzo.