Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
dożadnegoztychkrokówiniesądził,żebykiedykolwiek
tozrobił,boszczyciłsięwewnętrznieswojąuczciwością,
aleuważał,żeludzieniemuszątegowiedzieć.Lubiłfakt,
żebudziwnichrespekt.Wpewiensposóbdawało
mutopoczuciebezpieczeństwa.
Gapiesięrozeszli,onzaśotworzyłciężarówkę
isprawniewskoczyłdośrodka.Dawnoniesiedział
zakółkiem,leczbeztruduuruchomiłmaszynęipojechał
naparking.Jakcowieczór,większośćmiejscbyłajuż
zajęta,aleznalazłwolne.Zgasiłsilnik,powyłączał
wszystko,apotemwysiadłzautaizamknąłdrzwi.
Szeftutaj?zdziwiłsięnajegowidokochroniarz,
kiedyruszyłdosłużbówki,żebyodłożyćklucze
doschowka.
ByłtorozgadanypanEdzio,mężczyznatuż
popięćdziesiątce,któregoprzedlatyzatrudniłjegoojciec.
PoprzejęciufirmyMariuszzastanawiałsięprzezmoment,
czyniepowiniengozwolnić,boochroniarzniebyłjuż
wnajlepszejkondycjiiniewyglądałzbytgroźnie
wczapeczcezdaszkiemiwidocznymbrzuszkiem,ale
Mariuszzojcemzawszemoglinaniegoliczyć.Nigdynie
brałwolnegowostatniejchwiliinależałdotejgrupy
pracowników,którzynigdyonicniemielipretensji,
wszystkoimpasowało,adotegozawszeprzychodzili
naczas.Chybatylkogłupekzwolniłbykogośtakiego,
myślałMariusz,podejmującdecyzję.
Pozatymparkingustrzegływnocyrównieżtrzyduże
psy,którezadniatrzymaliwkojcunatyłachsłużbówki.
Samaichwielkośćbudziłarespekt,niemówiącjuż
ogroźnymujadaniu,gdycośjezaniepokoiło.„Brzmią
strasznie”mówilijegoznajomi,wodpowiedzi
nacoMariuszuśmiechałsięlekko.Dorastałztymipsami
iwiedział,żedlabliskichłagodnejakbaranki,alenikt
pozanim,jegorodzinąorazzmieniającymisięstróżami
niemusiałtegowiedzieć.Dwaowczarkiniemieckie
ijedenamstaffspełniałyswojąfunkcjęitakwolał