Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
tozostawić.Agdyniktniepatrzył,zaglądałdonich
idrapałjezauszami,jakbynadalbyłyszczeniakami.
Terazjednaknieposzedłwtamtąstronę,aleskierował
siędopanaEdka,którystałpodzadaszeniemwwejściu
dosłużbówki.
Dzieńdobrypowiedziałdostróża.Tak.
Tojawewłasnejosobie.
Todobrze,bojużbałemsię,żemamomamy.Żona
niebyłabyszczęśliwa,gdybyjejmążzacząłodwiedzać
psychiatrę.
Spokojnie,narazieniewidzękutemupodstaw.
Mariuszuśmiechnąłsięlekkoiwszedłposchodkach,
poczympodałmurękę.Dobrzepanawidzieć.
Szefarównież,chociażniepowiem,jestemtrochę
zdziwionytymwidokiem.ZwłaszczażeMarekdopiero
wyjechał.Wskazałnaciężarówkę.
Możnapowiedzieć,żespotkałygomałeproblemy.
Techniczne?Cośnietakzautem?
RaczejzjegotrzeźwościąmruknąłMariusz,wiedząc,
żestróżitaknikomuniepowie.Powierzalimuzojcem
czasemwiększesekretyinigdyżadenniewypłynąłpoza
ichgrono.PanEdekewidentniewiedział,cozachowaćdla
siebie.
Naprawdę?Aniewyglądałnapijanego.Przecież
gdybymwiedział,wżyciuniepozwoliłbymmuwyjechać
nadrogę.Mamnadzieję,żeniestałosiężadne
nieszczęście.
Tymrazemnie,alewolałbymuniknąćwprzyszłości
takichsytuacji.
Postaramsiębardziejwnikliwieobserwowaćnaszych
chłopcówobiecałmuEdek,aleMariuszspojrzał
naniegołagodnieipoklepałgoporamieniu.
Spokojnie,panieEdku.Niemówiępanutegodlatego,
żemamjakieśoczekiwania.Ocenianietrzeźwości
kierowcównieleżywzakresiepanaobowiązkówinie
zamierzamtegowymagać.