Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Mówiłpanotymzięciowi?
–Mówiłem,aleonniechcemniesłuchać.
–Apanacórkaconato?
–Jaktoco?Niejestzadowolona.Którakobietabybyła,
gdybymążoznajmił,żezamierzabywaćterazwdomu
tylkowweekendy?Itonawetniewszystkie.
–Rozumiem,żetodlapanarodzinytrudnasytuacja.
PanEdekspuściłwzrok.
–Gdybytenmójzięćniebyłtakiuparty…Raz-dwa
przemówiłbymmuwtedydorozsądku.
Mariuszzamyśliłsięnadsłowamiochroniarzairównież
wzadumiepopatrzyłnaparking,któryznajdowałsię
zaoknemprzysłoniętymbiałą,staromodnąfiranką.
–Chciałbympanupomóc,aleniebardzowiemjak.
–Jateżniemamżadnegopomysłu,właśniewtymtkwi
problem.
–Aleskoropanacórceteżniepodobasiętakawizja
męża,tomożeonasamawybijemuzgłowytewyjazdy?
–Wątpię.Onjestupartyjakosioł.
–Nigdyniemożnamówićnigdy,panieEdku.–Mariusz
wsunąłręcewkieszeniespodniispojrzałmuwoczy.
–Pomyślęnadjakimśrozwiązaniem.Panteżniechsię
jeszczezastanowiimożerazemznajdziemydobre
wyjście.
–Obymiałpanrację.
–Będziedobrze!–Mariuszznowupoklepał
goporamieniu,tymrazem,żebydodaćmuotuchy,
poczymprzesunąłsiędowyjścia.–Muszęlecieć.
–Pomyślałosamochodzie,któryzostawiłwcentrum
miasta.Miałsporykawałekdoprzejścia.
Jakietozabawne,jakbardzopunktodniesieniapotrafi
zmieniaćperspektywę,uświadomiłsobieiażsię
uśmiechnął.Autemdrogadocentrumzajmowałaraptem
paręminut,apieszobędzieszedłkilkanaście,jeślinie
kilkadziesiąt.Niepokonywałtejtrasynanogachchyba
odlat!