Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
—Gry?Jakiej?
—Grywzadowolenie!
—Grywzadowolenie?Cóżtojesttakiego?—pytałacorazwięcej
zaciekawionaNansy.
—Jesttobardzopięknagra,którejnauczyłmniemójojciec.
Graliśmywniąjużwtedy,gdybyłamzupełniemaleńka.Nauczyłamjej
potempaniezdobroczynnościprzynajmniejniektóreznich.
—Więccóżtozagra?
Pollyannauśmiechnęłasię,aleiwestchnęłarównocześnie.
—Zaczęliśmysiębawićwtęgręodchwili,gdyprzyszładonas
paczkamisjonarska,awniejznaleźliśmy...kule.
—Kule?
—Atak!Jawtedybardzochciałammiećlalkę.Tatuśmój
spodziewałsię,żejąotrzymaminawetprosiłoto,alepani,która
napełniałapaczkędaramidlakolonjimisjonarskiej,odpisała,żelalki
niemaiżezamiastlalkiprzysyłamałekule,któremożeprzydadząsię
dlajakiegośkalekiegodziecka.Odtegoczasupowstałanaszagra.
—Niewidzętuniczabawnego!—odparłaszorstkoNansy,myśląc,
żePollyannażartujezniej.
—Niemaniczabawnego,alejest—gra.Apoleganatem,aby
wkażdych,nawetnajcięższychokolicznościachznaleźćcoś,zczego
możnabybyłocieszyćsię!
—Nierozumiem,zczegomożnasięcieszyć,gdysięotrzymuje
zamiastupragnionejlalki—kule!—niecierpliwieodezwałasię
Nansy.
Pollyannaklasnęławdłonie.
—Można!Jasamateżpoczątkowoniemogłamsiędomyśleć.
Dopieroojciecmiwytłumaczył.
—Więcmitopowiedz—jużniecołagodniejrzekłaNansy.
—Owszem,powiem.Otóżmogłamsięcieszyć,żekuleteniebyły
mipotrzebne!—odparławesołoPollyanna.—Widzisz,jakietojest
proste,jeżelisiętozrozumie!
—Dziwnajakaśgra!—zauważyłaNansy,patrzącnaPollyannę
niespokojnymwzrokiem.
Adziewczynkaopowiadałajej,jaktobyłodobrze,gdyżyłojciec.
Wkażdejsmutnejchwili,atakichbyłowielewjejżyciu,znajdywała
zawszewespółzojcemcoś,zczegosięmożnabyłocieszyć.Agdysię
wyszukiwałocośprzyjemnego,zapominałosięwówczas
onieprzyjemnem.Powoliweszłata„gra“wprzyzwyczajenie
iPollyannawkażdejprzykrejsytuacji,prawienieszukając,