Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
rzekła,zbliżającsiędoniego.
„Pan“spojrzałdokoła,następniezatrzymałsię.
—Domniemówiłaś?—zapytałsucho.
—Takjest,dopana—odpowiedziałaPollyannarozpromieniona.
—Mówiłam,żeślicznadziśpogoda!Nieprawdaż?
—Co?Aha—hm...—mruknąłiodszedłpośpiesznie.
Pollyannaroześmiałasię.
—Cozadziwnyczłowiek!—pomyślała.
Nadrugidzieńznówgospotkała.
—Dziśjużnietakładnie,jakwczoraj,leczpomimotojestbardzo
przyjemnie—powiedziaławesoło.
—Co?Aha...hm...—mruknąłznów„pan“iodszedł.
Pollyannaznówsięroześmiała.
Gdyjednakzaczepiłagoraztrzeci,„Pan“naglezatrzymałsię.
—Kimjesteś,dziewczynko,idlaczegozaczepiaszmnie
codziennie?
—JestemPollyannaWhittier.Widzę,żePanzawszetakisamotny!
Cieszymnie,żePansięzatrzymał.Terazjużsięznamy...Tylko
jeszczechciałabymwiedziećpańskieimię.
—Hm...zewszystkich...
„Pan“niedokończyłzdaniaioddaliłsiępośpieszniej,niżzwykle.
Pollyannazrozczarowaniempatrzyłazaodchodzącym.
—Możeniezrozumiałmnie—myślała,idącprzedsiebie.
—Zresztąniebyłotocałkowitezaznajomieniesię,boprzecieżnie
wiemjeszcze,jakonsięnazywa!