Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Wesołeusposobienienieopuszczałogoaninachwilę.Bawiłsię
znakomiciesensacją,jakąwszędzieweleganckichsklepach
wywoływałajegopowierzchowność,takniezrozumiałaprzy
jednoczesnejwybrednościgustówiumyślnienadrabianej
wielkopańskości.
Wreszcieubranyiwyświeżonyopuściłłaźnię,napytanie
służącego,comazrobićzpozostawionągarderobą,poradziłodesłać
domuzeumiwyszedłnamiasto.
Jakżeinnymterazczułsięnatychżeulicachczłowiekiem!sam
siętemuzdziwił:przecietylerazywtensposóbzmieniałskórę!
WNowymJorku,gdywracałzmorza,wSidney,pozłotych
wędrówkach,powyjściuzwięzieniawLizbonie,poawanturze
wSztokholmie-ijakośnigdziewsklepachniedziwionosię
obdartemuczłowiekowikupującemudrogieprzedmioty,nigdzie
naulicynieoglądanosięzaoberwańcemtak,jaktutaj,wWarszawie.
Zresztą,możeisaminnymioczamipatrzałnatentłum,którego
terazczsięczłonkiemrównouprawnionym...Ach,noikobiety.
Jeszczeprzeddwiemagodzinaminiespostrzegałygowcale,ba,sam
ichteżniezauważał,ateraz...
Szedłelastycznymkrokiem,jaknaparadzie,iczuł,żeściąga
nasiebiespojrzeniatychistottakpowabnych,takznanych,awciąż
zaciekawiającychiupragnionych.
Dodiabła!Wciążjestemmłody-pomyślałzzadowoleniem,
przykrytymnitkądobrotliwegoupomnienia.
Istotnie,byłmłody.Gdyusiadłprzystolikuwrestauracjiiujrzał
sweodbiciewlustrze,zdziwiłsięswejmłodości.Dziękipiekielnej
mordędzeostatnichdwóchmiesięcyschudł,ajegosmagłacera
odsłonegowiatrumorskiegonabrałapołyskubrązu.Gdybyniesiwe
skronie,niemógłbytemupełnemużyciapanuwlustrzedaćponad
trzydziestkę.
Jadłobiadzapetytem,rozmyślającoswejsytuacji.Potylulatach
moglibygoewentualniepoznać,gdybynieto,żenienositerazwąsów,
noiżewogólebardzosięzmienił.Zresztądokumentyobywatelstwa
amerykańskiegogwarantująbezpieczeństwo.
Roześmiałsiędosiebie.
Możnabypomyśleć,żedrżęoswojąskórę.Podiabła,wtakim
razie,zawszelazłemgłowąwniebezpieczeństwa?