Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
kobietawtejrolimuszętymbardziejdbaćojejpowagę.
Tymlepiej-przytaknąłMartynowicz-żeporozumieliśmysię
dokładnie.
ZjawiłsięaplikantModroń,przedstawiłsięniezdarnieiniemalnie
patrzącnaAlicję,gdyżniemiałodwagioderwaćoczuodust
prokuratora.Pokażdymzdaniujegodyspozycjipowtarzał
automatycznie"takjest,panieprokuratorze"idopierousłyszawszy
ostre"no?!"zrozumiałocochodzi.
PrzeprowadziłAlicjędojejgabinetuiniemogącpozbyćsię
dręczącegoi-czułto-ośmieszającegozażenowania,urywanym
głosemudzielałfachowychobjaśnień.Wyjmowałplikiakt,
skorowidze,noty,terminarzeimówiłbezprzerwy.
Dopiero,gdyonazaczęłamuzadawaćkrótkie,rzeczowepytania,
niecoochłonąłiukradkiemprzyglądałsięjejpochylonejnadpapierami
głowie.Jednakżegdypodnosiłanańswepłonąceczarneoczy,
pospiesznierejterował.
Dziękujępanu-powiedziałapozaznajomieniusię
zewszystkim.-Jeżelijeszczebędęmusiałapanatrudzić,znajdępana
wkancelarii,prawda?
Takjest,proszępani.Mojeuszanowanie.
Zostałasama.
Byłtoniedużypokójzjednymoknem,wychodzącymnajakiś
szarymur.Popielatafarbaścianiżółtemeble,składającesięzszafy,
biurka,stolikadomaszynyikilkukrzeseł,robiływrażenieoficjalnej
oschłościisurowości.
Powolizdjęłafutroimałyczarnykapelusz,wyjęłaztorebki
wiecznepióroiusiadłaprzybiurku.
Nieczułatakwielkiejemocji,jakpierwotnieprzypuszczała.
Wprostprzeciwnie,byłaterazpewniejszasiebieniżzwykle.Wiedziała,
żedasobieradęniegorzejniżinni.Zresztąodniejednegozkolegów
miałaznacznielepszeprzygotowanie.Nauniwersytecieuważano
zafenomenalniezdolną,prawoznałaświetnie,pochłonęłasetkidzieł
fachowych,adziękidoskonałejpamięcizyskałasobiewłódzkim
SądzieOkręgowym,gdzieodbywałapraktykę,przydomek
encyklopediiprawniczej.
Wznacznejmierzeprzyczyniłasiędotegojejniestrudzonapasja
poznawaniawszelkichdziedzinwiedzy,mającychjakąkolwiek