Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Melodiahejnałupłynęłamiędzystrapionymi
doświadczeniamimuramikrakowskiegorynku.Leniwie
ibłogowybudzałazesnustarszegomężczyznę.
Rozkojarzonypodnosiłsięnaławcei,płosząc
zgromadzonewokółgołębie,próbowałzłapaćorientację
wterenie.Usiadł,rozprostowałnogi,potemrozmasował
łydkiiprzetarłzaspanepowieki.Ziewnąłirozejrzałsię
dookoła.Bladesłońceprzedzierałosięmiędzykoronami
drzew,spadającpowłóczystymipromieniaminasoczystą
trawkę,naktórejpyszniłysiępękikwiatów.Przyroda
szykowałasiędopełnegorozkwitu,cieszącoczyżywymi
kolorami.Ach,jakontokochał.Liściemuskane
delikatnymwiaterkiemszumiałycichutko,tak
żeprzesiąkniętesmogiempowietrzezdawałosiębyć
rześkie.Powracającydorzeczywistościumysłmężczyzny
powoliprzyswajałdobiegającegozewsząddźwięki
miasta.Uśmiechnąłsięwduchu,uradowanypięknie
zapowiadającymsiędniemipomałustanąłnanogi.
Przytrzymałsięławki,wysłuchałostatnichdźwięków
hejnałuinajegotwarzywystąpiłgrymasprzerażenia.
Zawahałsięiusiadłponownie.Skrzyżowałręce
nakolanachizastygłwzadumienadwydarzeniami
poprzedniegodnia.Rozkojarzonywczorajszymalkoholem
powolutkurozwijałkliszęzobrazamizminionego
wieczoru.Kiedyodtworzyłwcałości,zerwałsię
zławeczkiiszybkim,nierównymkrokiemruszyłprzez
Planty.
SERWANTKIIŻARDINIERY
Gdańsk,4.06.2017niedziela