Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Nieodrywającoczuodzwieszonegosystemu,
lekceważącomachnęłamręką.Uznawałamszalonego
informatykazkomendyzapanikarza,acoważniejsze,
wyłączeniekomputerapokrzyżowałobymiplany.
WprzeciwieństwiedozamiarówMarcina,któryrozjuszony
moimgestemrzuciłsięwkierunkukomputera,
odpychającprzytymmojekrzesłotak,żeokręciłamsię
wokółwłasnejosiiwylądowałampośrodkupokoju.
Znalazłamsięzbytdaleko,abygopowstrzymać.Kliknął
jakiśmagicznyprzycisknaklawiaturzeiostentacyjniesię
domnieuśmiechnął.Kiedysprzętwyzionąłducha,
odetchnąłjakpodobrzewykonanejrobocie,oparłsię
omojebiurkoizawiesiłwzroknapapierach.
–Jakitematmęczysz?–zapytałtakspokojnie,jak
gdybynicsięniestało.
Zaparłamnogiopodłogęipodjechałammoim
rozklekotanymkrzesełkiemnakółkachwjegostronę.
–Mamswojepodejrzeniadotyczącetegozgonu
–powiedziałam,łypiącnakartkę.
Marcinwziąłzbiurkanotatkęiprzyjrzałsięjej,lewym
kciukiemgładzącdolnąwargę.Wyglądał
nazainteresowanego.
–Mów,cotammaszciekawego.
Sprawiałwrażenie,osobygodnejzaufania,bojest
trochęjaktejegokomputery.Zbieramasęinformacji,
potrafisporopodpowiedziećiniewielemówi,aświetnie
łączyróżnesprawy.
–Prawdopodobnietonicwielkiego.Wrzeczachdenata
znalazłamopisrelikwiarza,coistotniekojarzymisię
zkradzieżamizkościołów,jednakniktniechcemnie
słuchać.