Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Uniósłbrwiwgeściezdziwieniaibadawczoprzebiegł
pomniewzrokiem.Odniosłamwrażenie,żewrazztym
jegospojrzeniemprzebiegłopomniecałemrowisko.
–Czylimnie?–dopytałzalotnie.
–Wątpię–bąknęłamcicho,pozostawiającusta
wlekkimrozchyleniu.
Tymrazemuniósłlewykącikustiprzesunąłpomnie
półprzytomnymioczyma.
–Dlaczego?Czypięknakobietaniemożemnie
odwiedzić?Amożejaśnię?
Przeczesałpalcamisprężysteblondwłosyiwsparł
ciężarciałaoframugę.Jegoboskaklatanachyliłasię
lekkowmojąstronę,przezcomójwyczulonypsiwęch
uchwyciłzapachjegociała.Mieszaninadrzewa
cedrowego,skóryicytrusównachalniezawróciła
miwgłowie.„Opanujsię”,strofowałamsięicałkiem
sprawniezebrałammyśli.Onnadalświdrowałmnie
wyczekująco.
–NieprzypominaPanmężczyzny,któregoszukam
–wyrzuciłamzsiebiejednymtchem,chcącjak
najszybciejprzejśćdomeritum.–Miałamnamyśli
profesoraJanaWojnickiego,czygozastałam?
–Awidzipani,taksięskłada,żejateżgoszukam,więc
niepomogę.Dobranoc.–Skinąłgłowąizkompletnie
obojętnymwyrazemtwarzyzacząłzamykaćdrzwi.–Pani
polecamtosamo.
Niedałamsiętakłatwozbyćinachalniewcisnęłam
rękęzafutrynę.
–Chwileczkę!–krzyknęłam.
Uchyliłponowniedrzwiiofuknąłmnie:
–Niechpaniniewrzeszczy!Jestśrodeknocy,