Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
tumieszkająstarzyludzie!
Toniechpannietrzaskamidrzwiamiprzednosem,
arogant!Proszępowiedzieć,gdziemogęszukaćpana
profesora.
Askądjamamwiedzieć.Jestemtuodsoboty
iodtegoczasujeszczesięniezjawił.Niemampojęcia,
gdziejestanikiedywróci.Panipozwoli,alewracamspać
jakwiększośćnormalnychludziotejporze.
Większośćnormalnychludziniewielemiałazemną
wspólnego,ajaniemiałamzamiarupozwolićmuzasnąć.
Taksięskłada,żepanuniepozwolę!warknęłam
zdecydowanie.
Zaśmiałsiębezgłośnie.
Akimpanijest,żebymiczegokolwiekzabraniać?
„Niezemnątakienumery,blondasie”,pomyślałam.
Ekscytacjapowolimnieopuszczałaidoofensywy
przechodziłozmęczenie.Azmęczenietodeterminacja
iwmoimprzypadkuoznaczakoniecgrysłownej.
Pozostawiłmniebezwyboru,musiałamwyciągnąćasa
zrękawa.
AspirantZofiaSokolnicka,KomendaMiejskaPolicji
wKrakowie.PilnieposzukujępanaJanaWojnickiego.
Blondaswestchnąłgłośno,przetarłpowieki,odgarnął
jasne,opadającenaczołokosmykiwłosów,otworzył
szerzejdrzwiiwskazał,żebymweszła.
Zapraszammruknął.
Mimowolnieziewnęłamiprzekroczyłampróg
mieszkania.Wojnickinarzuciłnasiebiekoszulę,pomógł
mizdjąćplecakizaprowadziłdosalonu.
Imponującemieszkaniepochwaliłam,rozglądając
siędookoła.