Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
9
Mariazaczekałazewstaniemzłóżka,jejmatkawyjdziezdomu.
Podeszłabosododrzwi,otworzyłajeniemalztrzaskiemiskierowała
sięwstronękuchni.Kiedyszła,podłogaskrzypiała.Staredeskibyły
wopłakanymstanie,niektórepoprostupołożonowprostnagołej
ziemi.Ścianyociekaływilgocią.
Mariaweszładokuchniiwzięłabochenekchleba.Dużym
kuchennymnożemukroiłasobiekromkęizaczęławpatrywaćsię
wszareipołyskująceostrze.Wystarczyniewiele,żebysięzranić
pomyślała.Wystarczyniewiele,żebyzrobićto,comazrobić.Ale
natychmiastocknęłasięztychmyśli,takjakbytonieona
jeformułowała.Odłożyłanóżnamarmurowyblatkoło
zlewozmywakaipośpiesznieodmówiłamodlitwędoMatkiBożej.
Natychmiastustąpiłniepokój,aonaodpędziłazasiebiewszelkieinne
niestosownemyśli.Kucnęła,przesunęłakwiecistązasłonkępod
zlewemiwzięłasłoikwypełnionysuszonymipomidoramiwoleju.
Nawypaczonymparapecieoknastałkoszykpełenkasztanów
wysuszonychnasłońcu,twardychjakkamień.WumywalceMaria
znalazławidelec,nabiłananiegokilkapomarszczonychkawałków
pomidora,ułożyłajenatalerzykuipodeszładookna.Byłagłodna,
awpadającezzewnątrzsłońcejeszczezwiększałojejapetyt.Nagle
zdecydowała,żemusiwyjść.Poczuła,żecośdusiwgardle,
apotrzebaznalezieniasięnaotwartympowietrzustajesiępaląca.Bosa
wyszłanapodwórkodzielonejeszczezdwiemainnymirodzinami.
Stopyskostniałyjejodmrozu,aleonasiętymnieprzejmowała.Teraz
ważnebyłodlaniejtylkoiśćwstronęświatła,wyjśćpoza
tedomostwa,którezewsządprzytłaczały.Podążyławzdłuż
strumieniadeszczówkiwypływającejzruryspustowej,dotarła
doulicyidostrzegłanieboprzesłoniętejedyniekilkomachmurami.
Ogołoconezliścidrzewaciągnęłysiępoobustronachdrogi.Wokoło
niebyłonikogo.DzwonwkościeleŚwiętegoRochawybiłdwunastą.
Ktowie,iluludzikręciłosięotejporzepomieście.Poczułasię
szczęśliwaizaczęłaiśćjakbynajakąśzabawę.Spostrzegła,żejest
wpodomceiprzezchwilęnawetzdałasobiesprawę,jestzimno,ale
niemogłajużzawrócić.Niemiałazbytwieleczasu,żebysięoddalić.