Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
6
Giovanninabrałzwyczajuwychodzeniawcześnierano.Kupował
ciepłąjeszczebagietkę,robiłsobiezniejkanapkęzmortadelą
ikierowałsięwstronękasztanowegolasku,którywswym
piramidalnymkształciewznosiłsięnadCittanova.Podrodzeczęsto
spotykałstadoowieciichwłaścicielaCosimaFilangieriego.
Przystawał,byzamienićznimparęsłów,poczymruszałdalej
ścieżką,któraprowadziładokapliczkiMatkiBożejijeszczedalej,
prawienasamszczyt,poczymopadałazdrugiejstronywzniesienia,
biegnącdoobszaruzwanegoZomaro.Tegowłaśniepotrzebował.
Odponaddwóchmiesięcyniezajrzałdożadnejksiążki,studiowanie
zeszłozupełnienadrugiplan,podobniejakcałejegowcześniejsze
życie.Terazwszystkobyłojaknowe.Wietrznepowietrzepłynące
odstronykasztanowegolaskubyłodlaniegooddawnapożądanym
błogosławieństwem.
UsłyszałszumpotokuCavallicaiposzedłdalejścieżką,depcząc
wyschniętełupinkikasztanów.Wpewnymmomencieschyliłsię
podługi,tęgikijiwykorzystałgojakolaskęwdalszejwędrówce
nagórę.Jegodziadekzawszetakrobił,kiedywyprowadzałowce.
Przypomniałsobieterazjegopochylonąszczupłąsylwetkę,jegożyły
wyrzeźbionenapomarszczonejskórze.Mógłkiedyśstaćsiętakijak
on:miećjednąizdebkędomieszkania,ogródekdouprawyiparę
zwierzątdotowarzystwa.
Niedotarłnasamgrzbietwzniesienia.Zatrzymałsięnaotwartej
przestrzeni,usiadłnagłaziepokrytymmchemioddychałrześkim,
porannympowietrzem.Wyjąłkanapkęizjadłsporymikęsami.
Powinienbyłzabraćzesobąbutelkęwinaalbotrochękawy,żeby
mułatwiejbyłoprzełknąćjedzenie.Posiedziałjeszczekilkaminut,ale
kiedynogiskostniałymuzzimna,musiałsiępodnieść.Niebobyło
bezchmurne,jednaklodowatepowietrzezapowiadałobliskienadejście
śniegu.Giovanniruszyłsięstamtądipodążyłścieżkąprowadzącą
wdółkurówninie.Wpołowiedrogidoszłygogłosyparukobiet,
którekażdegodniapunktualnieprzychodziłydokapliczkiMatki
Bożej,abysięmodlić.Giovanniemuwydałosię,żewśródnich
dosłyszałgłosLiviiAntoniettyiprzyspieszyłkroku.Zobaczył