Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ozaskakującowysokiejrozdzielczości.
Zacząłemsiępocić.Pokręciłemgłową.Ciążyłamidziwnie.
Żadnejpolicji,Paul.Zrozum.Jakbytopowiedzieć…Możliwe,
żeznamosobę…Muszętylkozerknąć,czysięniemylę,
izałatwione.Tojak,Paul,pomożesz?
Mężczyznapatrzyłnamniepodejrzliwie.Podnaporemjego
wzrokumiałemwrażenie,żetojacośzmalowałem.Skądtopoczucie
winy?
Przepisy.Przykromi.Albopolicja,alboprezes.Wzruszył
ramionami.
Cóż,próbowałem.Nawetsięzakumplować,aleskorotak,tonie
mamwyboru.
Jakchcesz.Wyciągnąłemtelefonzespodni.Dzwońmyzatem
doprezesa.Uwielbia,jakmusięprzeszkadzawporzekolacji,
zwłaszczajeślitoproblem,zktórymsamporadziłbymsobiewciągu
pięciuminut.Jutroubierzsięformalnieidobrzewywietrzciebiuro,
bokiedywparujetuzsamegorana,ryzykujesznietylkoreprymendę,
aleutratępracy.Przytknąłemkomórkędoucha.
Paulopadłnakrzesłozrezygnowany,przysuwającsiędorzędu
klawiatur.Sapnął.
Którewejście?Mówiłeśoszóstej?
Usiadłemobokniego.Wstrzymałemoddech.Białyrządcyferek
wdolemonitoramigotał,przedwejściemdowieżowcaznów
zrobiłosiępochmurno.Pracownicysamotnieopuszczaligmach.
Zaczęłokropić.Czarneibeżowekołaparasolipokryłyekran,znikając
naobrzeżachkadru.Ochroniarzwcisnąłjakiśklawisz.Pojawiłosię
ujęciewejściazinnejkamery.Bardziejodległej.Ija.Wychodzę.
Zatrzymujęsięwpołowieplacu.Padacorazmocniej.Stawiam
kołnierz.Zawracam.
Obajpatrzymywmilczeniu,śledząckażdymójkrok.Paulcofa