Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
nadzieję,żeniechodziokogoś,kogopan…kochał?
–Mojażona–odrzekłWemyss.
Podniósłsięszybko,bliskiłeznamyślotymwszystkim–
owszystkim,przezcoprzeszedł.Stanąwszyplecamidoniej,począł
skubaćliściezgałęziwiszącychnadjegogłową.Lucyprzyglądała
musię,podpartarękomanaławeczceiwychylonaniecodoprzodu.
–Niechmipanopowie–poprosiłapochwiliłagodnie.
Wemyssspocząłznówciężkoobokniejikręcąccałyczasgłową
zniedowierzania,żespadłonaniegotakupiornenieszczęście…
naniego,któryażdoteraznigdy…–(„Tak–potwierdziłazpowagą
Lucy–tak,wiem…”)–niemiałdoczynieniaztakimi…cóż,ztakimi
tragediami,owszystkimjejopowiedział.
Awięcwyjechalinalato,onijegożona–tradycyjnie,jakcoroku,
dwudziestegopiątegolipca–doichdomunadrzeką.Pomiesiącach
spędzonychwLondynietaksięcieszyłnabłogiechwilenicnierobienia,
leżenianałódce,czytania,paleniafajkiiodpoczynku…–(tenokropny
Londynpotrafitakumordowaćczłowieka…)–jednaknieminęły
nawetdwadzieściaczterygodzinyodichprzybycianamiejsce,kiedy
jegożona…kiedyjegożona…
Owowspomnieniesprawiłomutakstrasznyból,żeniebył
wstaniemówićdalej.
–Czybyła…bardzochora?–zapytałałagodnieLucy,chcącdać
muczasnadojściedosiebie.–Myślę,żetakbyłobyniemallepiej.
Wtakiejsytuacjiczłowiekmiałbyprzynajmniejszansętrochę…trochę
sięprzygotować.
–Niebyławcalechora–zawołałWemyss.–Poprostu…umarła.
–Och!Takjakojciec!–wykrzyknęłaLucy,jużcałkiem
oprzytomniała.Teraztoonapołożyładłońnajegodłoni.
Wemyssścisnąłjąoburącziszybkopocząłmówićdalej.
Pisałlistywbiblioteceprzyswoimstolikuwewnęceokna,skąd