Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
nacmentarz,nagróbpaniMisi,apotemjeszczerobilisporekółko
pomiasteczku,zahaczającocukiernięnarynku.
PanLudwiklubiłdrożdżówkizkruszonką,którepopijałkawą
zbożową.
Szkoda,żeniejesteśmojącórkąpowiedziałkiedyśdoEli,
bopośmierciżonyczęstomyślałotym,czyjegożyciemusiało
potoczyćsiętak,anieinaczej.
Możemniepanadoptować.Elasięzaśmiała,aonmiałochotę
przytulić,alezpowodunieruchomościstawówmógłjedyniesię
uśmiechnąć.
Tegopogodnegoporankacośniedawałomuspokoju.Cmentarz
całydrżałwporannymsłońcu.Cumazarazsięzerwie,pomyślałpan
Ludwik.Chłopak,któregocodzienniewidywał,krzątałsiękołogrobu,
alenagleznieruchomiał,jakbyczegośnasłuchiwał.Wtedyodstrony
Zalewunadjechałytesamochody.Ciężarówki,gazikiizwykłe
osobówki.Jednezatrzymywałysięiwysiadaliznichludziezbronią,
innejechałydalej.Przeddomempomocyspołecznejzatrzymałasię
jednazciężarówekiludzie,którzyzniejwyskoczyli,skierowalisię
prostodownętrza.PanLudwikusłyszałhałasydochodzącezdołu.
Ktośwywróciłmetalowywózek,którymrozwożonoposiłkiirozległ
siębrzękrozbijanychnaczyń.Jakaśkobietakrzyknęła,wtórowałjej
niskimęskigłos,którybrzmiałwładczoigroźnie.PanLudwikmocniej
ścisnąłdrewnianegoanioła.Przebiegłgodreszcz,aleniezpowodu
zimna.Zmrużyłoczyidostrzegł,żenacmentarzudziejesięcoś
niebywałego:spodziemizaczynająwypełzaćobleczonewpozostałości
tkanki,korzeniiziemiistoty.Wśródnichtenchłopak,któregopan
LudwikzdążyłnazwaćwmyślachStrażnikiemGrobów(słabość
donazywaniamiałodnajmłodszychlat).Gdzieśnadolektośznowu
krzyknął,tymrazemtak,jakkrzyczyczłowiekbitylubśmiertelnie
przerażony,apotempanLudwikusłyszałstrzał.Niemiałwątpliwości,
cototakiego,bopodobnehałasysłyszałjakodzieciakwewrześniu
trzydziestegodziewiątego,kiedyzrodzicamiisiostrąuciekali
furmankąprzedNiemcami.Wkrótceokazałosię,żeniemadokąd
uciekać,boNiemcyzdążylizamknąćokrążenie.On,siostrairodzice
wrócili,ojcawkrótcewziętonarobotydoRzeszy,amatkazdwójką