Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
JosefOkrutny
MOSZEINOWŁODZKI
19
Dnieminocąludfurmankamijechałdonowegomiasta,wktórympracybyłowbród.
Apodróżowanowspólnie.CałemiasteczkaŻydówotrząsałysięzdomów,wktórych
wyrośliipodążałydomiejsca,któregosławaniosłasiędaleko.Drogiidróżkiwypełnione
byłymężczyznami,kobietamiidziećmi.Duziimaliciągnęlidowymarzonegomiejsca,
wktórymmożnanormalnieżyć,podczasgdywdomu,wniewzruszonychosadach,
kawałekchlebazdobywałosięześmiertelnymstrachem.Bowszystkotambyłojak
zastygłe.Chłopmieszkałwspróchniałejchacie,jadłwłasnoręcznieupieczonychleb,
ubierałsięwzgrzebnąkoszulęzwłasnegolnu.Mydłaniepotrzebował,naftyteżnie
używał.Wieśpogrążonabyławgłębokimśnie,apobliskie,zamieszkaneprzezŻydów
miasto,dogorywało.NiemiałtamŻyddlakogouszyćwatówkę,niemiałprawasprzedać
komuśsmaruczynafty.
Marneżycie!
Zodległych,zapadłychdrógdochodziłyżydowskiejęki.Płaczmałychdzieci,
któreprzezdługiedobytułałysięzrodzicamipowiejskich,kamienistychdrogach,
wciemnenoceprzemieniałsięwprzejmującezawodzenie,rozchodzącesięwgłuchych,
przydrożnychkarczmach.Dopieroodpoczywającwzapadłychzajazdach,wzimne,
jesiennenoce,przygnębionematkiopłakiwałyswójgorzkilos.Smutne,wyziębione
dziecidźwięczniełkając,spijałymatczynełzy.Tenotoprzygnębiającychór,choćnieco
stłumiony,towarzyszyłprzezcałądalsządrogę,nimsiędotarłodobłogosławionejziemi.
Już,chwalićBoga,jużjesteśmywdomu.
Ludzieoddychalizulgą,jakbyimzsercaspadłkamień,ciężkikamieńzgłębokiej,
niepojętejtroskispowodowanejstrachemprzedwiecznymwykorzenieniem,które
towarzyszytułaczom.Dodomujednakbyłojeszczedaleko.
Kobietyzanurzałynajpierwkościstedłoniewbiust.Stamtąd,niczymzestudni,
wyciągałytorebeczkęzpieniędzmi.Mężowiwypłacałytrochęsrebrnychizłotychmonet,
asame,zdrobiazgiem,siadałypośrodkudrogi.Wokółrodzinyleżałotrochęnbetów”:dwa
pomalowanenabrązowołóżkazdębowegodrewna.Stałyonenawysokich,solidnych
nogach,bymócunieśćciężartrzechpokoleńposiadającychdzieci,wychowujących
dzie-ci,chcącychzapewnićsobiedobreposłanienastarość,jeślisięjejdożyje.Obok
zajętychłóżeksierocogapiłsięwniebowielki,ciemny,zardzewiałyskopekzodłamanym
uchem,czerpakzdługimichwytakami.Niecodalej,nabrudnejziemiwalałasięzwinięta
pościelzciężkimi,ciepłymikołdrami,stertapoduszekijaśków.Nabokustałasmutno
drewniana,ciemnozielonakołyskanabiegunach,zobdrapanymzjednejstronybokiem,
choćwrodzinieniebyłojużtakichmaluchów.
Matkawbarchanowejkapocieikwiecistymnakryciugłowysiedziałapośrodku
tejkupybogactwa.Zdziwionaprzyglądałasięnowemuotoczeniu.Musipocieszyć
najmłodszego:
Gecele,tataposzedłkupićnowemieszkanie.
Gecele,tataprzyniesiecikonika.
Niepłacz,duszeńko.